środa, 29 lipca 2015

1,5 roku razem

W tym miesiącu Kajetan skończył 18 miesięcy.
Jest fajnym, radosnym i mądrym chłopcem. Spędzam z nim większość czasu i uwielbiam to.
Odkąd Kaj zaczął chodzić, mając 12 miesięcy (dzień po pierwszych urodzinach przeszedł pierwszy raz przez cały pokój), nasze życie bardzo się zmieniło.
Wszystko jest teraz dużo łatwiejsze, choć bardziej wymaga uwagi.
Kajtek uwielbia jeździć na rowerku biegowym. Nienawidzi kasku, ale bez niego z rowerem nie wychodzimy. Robi pierwsze przymiarki do hulajnogi. I polubił się na nowo z wózkiem, a nawet z kilkoma wózkami.
Nadal uwielbia wodę - basen, morze, a nawet wannę. Miał krótki okres, kiedy nie lubił kąpieli, a dokładnie mycia włosów, ale to już minęło.
Dzięki tej niechęci do mycia włosów, wybraliśmy się z Kajetanem do fryzjera. Kaj pożegnał za długie już loki i cieszy się krótką, chłopięcą fryzurką. Mycie włosów stało się szybsze, o czesaniu można prawie zapomnieć. Dziecko szczęśliwsze, mama spokojniejsza, babcie/sąsiedzi/i takie tam rozczarowani.
Teraz, w letnie miesiące, prawie każdy dzień zaczynam od sprawdzenia prognozy pogody. Jeśli ma być przynajmniej 20 stopni, pakuję wielką torbę, zabieram koc, namiot plażowy, czasami basen, wiadro 20-litrowe, zabawki, jedzenie i picie, ubrania, pianki itd. i jedziemy na plażę.
Na plaży Kaj jest wniebowzięty. Odwiedza "stanowiska" plażowiczów, cały czas bawi się w wodzie, turla się po piasku. Niestety zjada też piasek i pije morską wodę.
Gdy tylko oznajmię Kajtkowi, że jedziemy na plażę i będzie się bawił w morzu, ten głośno się śmieje. Nie mówi jeszcze za wiele, ale wszystko rozumie i komunikujemy się świetnie.
Takie dni zdarzają nam się zwykle 1-2 razy w tygodniu. W pozostałe dni jest zbyt chłodno, a rzadziej zbyt upalnie, aby spędzać w morzu kilka godzin, a z Kajtkiem krócej się nie da.








Mieliśmy dłuższą przerwę w blogowaniu. Zrobiłam sobie przerwę w wielu aktywnościach życiowych. Skupiłam się na organizowaniu życia, mieszkania, a przede wszystkim na rozwoju. Dużo się uczyłam, sama w zaciszu domowego ogniska. Zgłębiałam pedagogikę i takie tam. Kajetan ma już 1,5 roku, a ja ciągle nadrabiam braki w pedagogice. Uczę i uczę. Wychowanie to poważna sprawa. Błędów popełnionych teraz nie da się już naprawić, więc lepiej popełniać ich jak najmniej. I nie przekonają mnie ci, którzy twierdzą, że najlepiej wszystko robić intuicyjnie. Mi intuicja niewiele mówi, jak ułożyć relacje z dzieckiem.
Urządzałam też nasze nowe mieszkanie, ucząc się zasad stylizacji wnętrz. Największym wyzwaniem okazało się urządzenie mieszkania pod kątem Kajtka. Tutaj z pomocą przyszła mi Montressori i zatrzymałam się u niej trochę na dłużej:)
Uwielbiam takie ucieczki w wolność totalną - nie muszę pracować, nie muszę nigdzie się udzielać... Kocham moje życie za to, że daje mi taką wolność. I codziennie cieszę się z tego, że tak fajnie je sobie ułożyłam:)
read more

czwartek, 15 stycznia 2015

Rok!

Od tygodnia nie mamy w domu niemowlaka. Kajetan 7 stycznia skończył rok.
Impreza urodzinowa odbyła się 3 stycznia w restauracji Baby Cafe w Gdańsku.
Do Kajetana przyjechała rodzina już dzień wcześniej.
2 stycznia Kaj ciągle płakał, bo bał się swoich gości. W efekcie wyszli oni od nas z domu po ok. 10 minutach wizyty. Następnie my odwiedziliśmy ich z Kajetanem w hotelu. Tam znowu płacz, ale nie dałam za wygraną. W końcu Kaj prawie oswoił się z większością gości. Nadal wątpili oni jednak w to, że impreza urodzinowa odbędzie się planowo, tzn. bez płaczu.
Wątpliwości nie mieliśmy tylko my, rodzicie. Od tego są rodzice, aby wierzyli w swoje dziecko. My zawsze wierzymy. Tak było i tym razem.
3 stycznia o godz. 16.00 Kajetan zaczął witać gości uśmiechem i to nie zmieniło się aż do końca imprezy. Był wspaniałym gospodarzem. Gonił dzieci, zaczepiał dorosłych. Cały wieczór pięknie się bawił.

A teraz podsumowanie miesiąca dwunastego.

Największy sukces:
12 grudnia 2014r. Kajetan postawił pierwsze samodzielne kroki. Puścił się mnie i doszedł sam do kanapy.
Potrafi coraz więcej, mówi sporo, ale są to głównie odmiany słowa mama. Wskazuje paluszkiem. Pokazuje oko, nos itd., choć staram się nie odpytywać go zbyt często. Nie musi mi przecież udowadniać, że coś rozumie. Wystarczy, że świetnie się komunikujemy. To dla mnie wystarczający dowód na to, że Kaj wie, co do niego mówię. Nadal ulubionymi "zabawkami" są lampy - ich włączanie, rozłączanie, obserwowanie.

Największe rozczarowanie:
Wózka nadal nie używamy, ale poza Bondolino używamy na spacerach nosidła biodrowego w połączeniu z butami. I te buty były największym rozczarowaniem. Ile ja ich kupiłam, zanim trafiłam na takie, które zaakceptował Kaj.
Mam nadzieję, że wkrótce napiszę o tym więcej...

Wyzwania, cele, plany:
Być może już za kilka dni bardziej zaangażuję się w pracę zawodową. Kajtka czekają dwa dni bez mamy (tzn. z mamą tylko wieczorem). To duże wyzwanie dla maluszka. To wyzwanie także dla mnie - przestać się martwić i zaangażować się całą sobą w to, co robię w danym momencie.
A wraz z nowym rokiem zrobiliśmy plany na cały rok... pierwszy kwartał to przygotowywanie przeprowadzki, remont mieszkania; drugi kwartał to adaptacja do zmian i powolne zwiększanie samodzielności Kaja oraz mojego zaangażowania w pracę zawodową; trzeci kwartał (pewnie jego koniec) powinien już umożliwić mi powrót do pracy w takim wymiarze, w jakim pracowałam zanim Kajetan dołączył do naszej rodziny. Plany planami, a życie życiem, więc za bardzo nie przywiązujemy się do nich:)


read more

środa, 7 stycznia 2015

Świąteczna przerwa?

Święta, święta... to dla mnie czas dla rodziny. Blog nadaje więc z opóźnieniem.
Bo najpierw były święta, później przyjechała moja mama i została na Sylwestra, a zaraz po Nowym Roku nadjechała cała nasza rodzina, aby 3 stycznia stawić się na imprezie urodzinowej Kajetana, aż w końcu nadszedł dzień dzisiejszy, czyli urodziny Kajko.
Ale powoli - najpierw święta.
Pierwsze Boże Narodzenie Kajetana poza brzuchem. Przygotowywałam go na nie około miesiąca, ale chyba cały czas nie był jednak gotowy. Książki o świętach należały do tych, które najrzadziej wybierał do czytania, a o Świętym Mikołaju w ogóle nie chciał słyszeć!
Dopiero na dzień przed Wigilią, podczas wspólnego pakowania prezentów, kiedy dałam już spokój z tym Mikołajem, Kaj zaczął słuchać i dzielnie pomagał przy pakowaniu. Prezenty, zwane przez nas darami, od razu znalazły się pod choinką, a grzeczny Kaj nie rozrywał opakowań przez ponad 24 godziny!
W Wigilię zjadł zupkę i zakończyliśmy na tym etap oficjalnej kolacji. Dobrze, że byliśmy sami, bo chyba mało kto zniósłby nasz stosunek do tej uroczystości w tym konkretnym dniu. Ale inaczej się nie dało. Nie przy Kajetanie...
Od razu po zupce usiedliśmy więc na podłodze i rozpakowaliśmy prezenty. Kajetanowi najbardziej przypadł do gustu bączek, którego pomylił chyba z bębenkiem i cały wieczór walił w niego swoją drewnianą pałą...
I oczywiście oszalał od nadmiaru płyt z ulubionymi bajkami "In the night garden".
Później Kaj oglądał te bajki, a my jeszcze coś zjedliśmy, ale tak naprawdę nasza prawdziwa Wigilia rozpoczęła się dopiero, gdy Kaj usnął. Wtedy mieliśmy czas dla siebie.
Święta z dzieckiem są jednak całkiem inne. Zawsze, gdy byliśmy sami, było tak intymnie i uroczyście. Teraz też o to zadbaliśmy, ale udało się to właśnie dopiero, gdy Kajtek spał. Wcześniej tylko zabawa się liczyła.

Oba dni Świąt spędziliśmy podobnie, w rodzinnej atmosferze - tylko nasza trójka.
Było cudownie.
A zaraz po Świętach przyjechała babcia, czyli moja mama.
My mieliśmy mnóstwo roboty - odbiór mieszkania, kupowanie mebli. A babcia miała zabawę z Kajtuszkiem.
Tym razem postanowiliśmy, że w Sylwestra nigdzie nie pójdziemy i zostaniemy z babcią i z Kajtkiem.
Młody poszedł normalnie spać i nie obudził się w nocy pomimo hałasów. Nie widziałam potrzeby, aby go przetrzymywać do późniejszych godzin...
Było fajnie.
A później wpadliśmy w wir przygotowań urodzin Kajtusiowych... i o tym będzie kolejny post:)
read more

piątek, 12 grudnia 2014

Miesiąc jednasty

7 grudnia Kajko skończył 11 miesięcy.
W tym miesiącu dużo byłam z Kajtkiem sama. Tata miał sporo pracy wyjazdowej. Było nam razem cudownie, choć oczywiście taty brakowało.
Przyspieszyliśmy sprawy urządzania nowego mieszkania. Kupiliśmy je już we wakacje, ale przeprowadzkę planujemy dopiero na wiosnę. Jest jednak parę spraw, które trzeba zacząć załatwiać już teraz - na fajne elementy wykończenia i oryginalne meble trzeba czasem poczekać kilka miesięcy.
Codziennie przeglądam więc strony, dotyczące urządzania wnętrz i zaczynam już drobne zakupy. Sprawa nie jest łatwa, gdyż do tej pory prawie 100% rzeczy w naszych mieszkaniach pochodziło z IKEI. Teraz ma być inaczej, ale na niczym się nie znamy, więc musimy dużo się uczyć. I temu poświęcamy sporo czasu.


Największy sukces:
Kajtek nadal jest bardzo samodzielny. Wszystko chce robić sam. Jest to fajne, ale trudne. Nie tylko dla nas, ale też dla Kaja. Chciałby chodzić, ale za nic nie skorzysta z naszej pomocy. Chodzi więc przy ścianach, meblach itd. Czasem popchnie pchacz. Stoi samodzielnie coraz dłużej.
Rozumie coraz więcej. Rozpoznaje ludzi i rzeczy. Godzinami mógłby słuchać angielskich bajek. Lubi je oglądać w wersji książkowej i filmowej, lubi też słuchać, jak czytamy mu po angielsku.
Przestał lubić natomiast swoje pierwsze ulubione wierszyki o bohaterze B.

Największe rozczarowanie:
W tym miesiącu wózek stał nieużywany. Jutro mamy zamiar wyrzucić go z domu, bo tylko zajmuje miejsce.
Kajtek toleruje tylko nosidło. Wróciliśmy do Bondolino. I tutaj rozczarowanie staje się czymś wspaniałym. Jednak noszenie dziecka przy sercu, wyczuwanie jego każdego oddechu i uderzenia serduszka to jedna z najwspanialszych rzeczy w macierzyństwie. Kocham nosić mojego syna!
Bóle kręgosłupa przestają być ważne. Kupiliśmy kurtkę dla dwojga i wzajemnie obdarzamy się ciepłem w te chłodne dni. Jest cudownie. Brak wózka to jednak żadne rozczarowanie:)

Wyzwania, cele, plany:
Zaczęliśmy już organizację urodzin. Wielkimi krokami zbliżają się też nasze pierwsze rodzinne święta. Będziemy sami. Mieliśmy jechać do rodziny, ale pewne wydarzenia spowodowały, że zostaniemy w Gdańsku. Może to lepiej. Święta będą wyjątkowe pod każdym względem.

read more

niedziela, 16 listopada 2014

Miesiąc dziesiąty

7 listopada Kajetan skończył 10 miesięcy.
Był to miesiąc pełen wrażeń, zleciał bardzo szybko. Tym razem bez wyjazdów, ale za to z drobną ewakuacją z mieszkania:) Na szczęście trwała tylko dobę. Przygotowania i powrót do normalności zajęły nam jednak prawie tydzień. Powodem był stopień wilgotności w pomieszczeniach.
Kajetan znowu zachorował, znowu katar. Inhalacje mało pomagały. Znaleźliśmy chyba przyczynę, którą była wysoka wilgotność. Trzeba było coś z tym zrobić. Chcieliśmy też oczyścić powietrze i wybić niezdrowe zarodniki, wirusy, bakterie. Przyjechała więc ekipa do zadań specjalnych i załatwiła sprawę. A my spędziliśmy Halloween w hotelu z restauracją dla dzieci. Kajtek miał dużo radości z tego pobytu, bo każdy posiłek konsumował w tej restauracji, mając dużo okazji do spotkań z innymi dziećmi.


Największy sukces:
Kaj zaskoczył nas tym, że nabywa umiejętności, oglądając bajki. Np. machanie rączką. My nigdy tego nie robimy. Nie używamy słynnego pa pa. Kajtuś nie miał więc gdzie się tego nauczyć. Któregoś dnia zaczął jednak machać do mnie rączką w sposób, który widzi codziennie w bajce. Naśladował Iggle piggle z bajki In the Night Garden, którą często ogląda podczas kolacji. Z tej bajki naśladuje też inne gesty.
Poza tym bardzo się rozgadał. Cały czas woła mama i komunikuje, kiedy chce am (choć tak też nazywa picie). Gdy jest głodny potrafi też sam skombinować sobie coś do jedzenia - zawsze znajdzie jakieś dojście do chrupek, czy pieczywa, przyniesie sobie na dywan i je:)

Największe rozczarowanie:
Kajtek jest tak duży, że w kurtce nie mogę zapiąć go pasami w wózku. Próbujemy wozić więc bez pasów, ale Kaj zaraz wstaje i obraca się, a po chwili wychodzi z wózka. Mamy drugi wózek, ma dłuższe pasy, ale mniejsze koła i mniejszy kosz na zakupy, więc średnio mi odpowiada zamiana wózków. Kaj oczywiście najchętniej zwiedzałby świat na naszych rękach. Nadal często go noszę, używam najczęściej nosidła biodrowego, ale bóle kręgosłupa stają się coraz mocniejsze. Nie mam więc znowu pomysłów na spacery - wózek źle, noszenie nie za dobrze.
A Kaj jest tak szczęśliwy, że przemieszcza się raczkując, że w ogóle nie zależy mu na chodzeniu... Obawiam się, że minie jeszcze jakieś pół roku, zanim zacznie chodzić.

Wyzwania, cele, plany:
Nadal wyzwaniem jest codzienność. Kajtek, praca, my, dom - taka jest kolejność w tej chwili. Dla Kajko czasu zabraknąć nie może. Bez pracy ciężko żyć. Na nas najczęściej brakuje już czasu, choć dbamy o to, aby wieczory mieć tylko dla siebie. A dom... oj, tutaj zaległości są tak wielkie, że chyba ich nie odrobię aż do przeprowadzki do kolejnego mieszkania.
Bardzo przydałaby nam się jakaś pomoc w opiece nad Kajtkiem, ale niani ciągle nie znaleźliśmy, a żłobkowi mówimy nie.

read more

poniedziałek, 20 października 2014

Coaching rodzicielski - co to, po co i dla kogo?

Ostatnio zwróciła się do nas pani redaktor z pewnego magazynu z prośbą o kilka informacji, dotyczących coachingu rodzicielskiego.
Pytania, które nam zadała, wskazywały na to, że coaching rodzicielski jest dla wielu osób nadal czymś całkiem nieznanym.
Przytoczę więc tutaj kilka pytań i naszych odpowiedzi, których udzieliliśmy w związku z publikacją materiału, dotyczącego coachingu.
Może to trochę wyjaśni, a może sprowokuje Was do zadania pytań, na które chętnie odpowiemy:)
 


Czym jest coaching rodzicielski?
Coaching rodzicielski to specyficzna odmiana coachingu, w której rodzic wspiera dziecko w rozwoju i osiąganiu celów, zwiększając przy tym jego świadomość, poczucie odpowiedzialności i sprawczości. Możemy mówić bardziej o podejściu coachingowym w wychowaniu niż o coachingu w tradycyjnym rozumieniu cyklu sesji.

Po co rodzic ma być coachem czy miłość rodzicielska nie wystarczy w wychowaniu dziecka?
Być może miłość wystarczy. Ale tu nie chodzi o to, co jest potrzebne, aby wychować dziecko, a o to JAK chcemy je wychować. Nadrzędnym celem każdego rodzaju coachingu jest zwiększenie świadomości, poczucia odpowiedzialności i sprawczości. Coaching rodzicielski ma taki sam cel nadrzędny. Jeśli ktoś chce wychować dziecko na świadomego siebie człowieka, który wie, że ma wpływ, na to, co go w życiu spotyka i przyjmuje za to odpowiedzialność, to podejście coachingowe jest dobrym rozwiązaniem (choć pewnie nie jedynym).

Czy każdy rodzic może nim zostać? Jakie predyspozycje powinien mieć rodzic aby nim zostać?
Rodzic-coach powinien spełniać podobne warunki, jakie spełnia każdy coach. Nadrzędna jest umiejętność towarzyszenia, facylitacji, umiejętność świadomego słuchania. Niezbędna jest umiejętność przekazania (a raczej nie odbierania) odpowiedzialności drugiej osobie. Przydają się takie umiejętności jak odzwierciedlanie, parafrazownie i inne umiejętności z zakresu skutecznej komunikacji. Potrzebna będzie też wiedza o podejściu coachingowym w wychowaniu. Każdy rodzic, o ile bliskie jest mu podejście coachingowe, może zostać coachem, ale niektórzy będą musieli poświęcić więcej czasu, aby się tego nauczyć.
Podejście coachingowe sprawdzi się najlepiej rodzicom, którzy sami na sobie doświadczyli mocy coachingu.

W jakich sytuacjach, relacja coachingowa z dzieckiem najbardziej się sprawdza?
Ciężko mówić o wybranych sytuacjach. Podejście coachingowe dotyczy całego wychowania, a nie wybranych aspektów, czy sytuacji. Będzie nieskuteczne, jeśli sprowadzimy je jedynie do interwencji w określonych sytuacjach, podczas gdy w innych aspektach będziemy mieli inne podejście w wychowaniu. Konkretne techniki coachingowe sprawdzają się w sytuacjach pracy nad osiągnięciem celów, szukania zasobów i mocnych stron, motywowania, planowania i świadomego kształtowania życia, pracy z obawami i przekonaniami.

Jakie są metody coachingowe, które rodzic może zastosować w pracy z dzieckiem?
Tak, jak wspomnieliśmy wyżej, coaching rodzicielski nie polega na stosowaniu wybranych metod, a na całościowym podejściu do wychowania dziecka.
Rodzic może zastosować prawie każdą technikę (metodę) coachingową wobec swojego dziecka, zależnie od tego, w jakim jest ono wieku i jakiego wsparcia aktualnie potrzebuje. 
Nawet najbardziej popularny model coachingu efektywności – GROW (polega na sformułowaniu celu, czyli stanu pożądanego, następnie opisaniu stanu obecnego i porównaniu go z celem, później szukaniu możliwych opcji działania, aby osiągnąć cel, a na końcu wybraniu konkretnych działań, które się podejmie) – sprawdzić się może w przypadku nastolatka. 
Można zastosować pracę z różnego rodzaju kołami (koło życia, koło wartości, koło satysfakcji), żeby dziecko przyjrzało się temu, co jest dla niego ważne i jak dba o poszczególne obszary. 
Można pracować dużo w obszarze wartości. Już samo uświadomienie sobie, jakie wartości mają znaczenie w życiu nastolatka, może być dla niego bardzo ważne. 
Codzienne życie usprawnić może zastosowanie intencji implementacyjnej (czyli szczegółowe opisanie, co zrobimy, jak to zrobimy, gdzie i kiedy to zrobimy – co bardzo zwiększa prawdopodobieństwo, że dana rzecz zostanie faktycznie zrobiona).
Pojedyncza metoda nie będzie jednak skuteczna, jeśli całe wychowanie będzie sprzeczne z ideą coachingu.

read more

czwartek, 16 października 2014

BLW czy łyżeczka?

Jeszcze w ciąży zdecydowałam, że Kaj będzie żywiony metodą BLW. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta metoda przyjmuje za oczywiste założenie, które nie zawsze jest prawdziwe. BLW zakłada, że dziecko zawsze chce pić mleko. Metoda polega więc nam tym, że dajemy bobasowi wybór, co do tego, co on zjada, a on zawsze wybiera mleko (oczywiście wybiera też inne pożywienie, ale podstawą jego żywienia jest mleko i to ono dostarcza mu niezbędnych składników).

Otóż to założenie okazało się głupie i fałszywe. Zdarzają się takie cuda (którym niektórzy lekarze, fanatycy karmienia piersią i fanatycy metody BLW zaprzeczają), że niemowlak mleka pić nie chce. Pisałam już o tym wielokrotnie, ale przypomnę. Kaj odrzucił pierś po pierwszych próbach karmienia. Ściągnięte mleko pił butelką, ale miał od niego straszne bóle brzucha. Zdiagnozowano alergię na białko i nietolerancję laktozy. Pił mieszanki mlekozastępcze i mleko kozie do 4 miesiąca. Gdy w czwartym miesiącu skosztował innych pyszności, odmówił picia mleka całkowicie. Teraz zgadza się wypić ok. 150-200 ml mleka dziennie, zazwyczaj w nocy przez sen. Alergia minęła. Pije teraz moje mleko z piersi oraz mleko ryżowe.
Wracając do BLW. Wszystko jest pięknie, jeśli założenie, że dziecko pije mleko jest spełnione. U nas nie było. Musieliśmy zadbać o to, aby Kaj otrzymywał wszystkie niezbędne składniki z innych źródeł. Od początku 6 miesiąca wprowadzaliśmy BLW, ale Kajko wcale nie wybierał tego, co wartościowe. Najchętniej jadł chleb i masło. Nie wybierał mięsa, jajek itp., bo nie umiał ich zjeść (mięsa nie mógł pogryźć, a jajka rozpadały mu się w rączkach, zanim trafiły do ust). Gdy dostał jogurt, wylewał go na siebie prawie w całości. Utrzymaliśmy więc karmienie łyżeczką. Nie wycofaliśmy się jednak z BLW.
Nie jest prawdą to, co można przeczytać w wielu źródłach, że dzieci karmione łyżeczką gorzej sobie radzą z przeżuwaniem i połykaniem dużych kawałków. Kajtek nigdy nie miał z tym problemów.
Nie jest prawdą też to, że takie BLW nie ma sensu, bo jednak coś narzucamy dziecku. Ma sens, bo dziecko uczy się jeść różne rzeczy, ma wybór tego, czy coś zje i ile zje. Czerpie korzyści z jedzenia wspólnych posiłków z rodziną, a wiadomo, że to wpływa na rozwój.
Nic Kajetanowi nie narzucamy. Jeśli czegoś nie chce, to nie dostaje tego łyżeczką. Nie widzę jednak nic złego w tym, że pomogę mu zjeść jogurt, który uwielbia, ale którego nie potrafi sam zjeść, czy podam mu zmiksowane mięso, które także bardzo lubi, ale nie ma czym go pogryźć.
Teraz, po 3 miesiącach BLW, Kajko zjada z nami wszystkie posiłki. Uwielbia mięso mielone we wszystkich postaciach (i zjada je sam), warzywa i makaron. Bawi się przy tym znakomicie. Posiłek zaczyna od przewrócenia talerza do góry nogami, a następnie zjada wszystko ze stołu, często wyrzucając coś na podłogę i obserwując, jak spada:)
Gdy zje (lub wyrzuci), to co ma na stole, sięga do naszych talerzy, a gdy na nich też już nic nie ma, zabiera się za półmiski, miski i garnki z jedzeniem:)
read more
Obsługiwane przez usługę Blogger.