wtorek, 29 kwietnia 2014

Terrorysta?!

Odkąd Kaj skończył tydzień, często zdarza mi się usłyszeć, że mam syna terrorystę. Mówią tak osoby, które dobrze go znają, a także ludzie, którzy nie znają go w ogóle.
Ostatnio od lekarza usłyszałam, że albo mam syna terrorystę, albo to ja chcę być terroryzowana. Powód? Kołysałam Kajtka podczas wizyty u lekarza. Był oczywiście niespokojny i popłakiwał, więc chcąc uniknąć tego, aby rozpłakał się na dobre, zaczęłam go bujać.



Najczęściej ludzie mówią, że Kaj nas terroryzuje w sytuacjach:
- gdy go nosimy;
- gdy reagujemy bezzwłocznie na jego płacz;
- gdy robimy to, co lubi - śpiewamy mu, czytamy, pokazujemy książeczki z obrazkami;
- gdy budzimy się wtedy, kiedy Kajetan ma na to ochotę (czyli np. o 4 lub 5 rano i idziemy wtedy na wspólny, rodzinny spacer:)

Sama nie wiem, co mam o tym myśleć... Analizuję informacje zwrotne od otoczenia, ale dla mnie to etykietowanie i tyle. Nie czujemy się terroryzowani. Chcemy spędzać z synem jak najwięcej czasu i mamy dla niego sporo cierpliwości. 


Po tylu latach czekania na dziecko, chcemy się cieszyć każdą wspólną chwilą. Mam nadzieję, że takie nasze podejście nie okaże się złe dla Kajtka.
Właściwie nie rozumiem, co ludziom przeszkadza w naszym zachowaniu i dlaczego przyklejają Kajetanowi etykietę terrorysty? Kim jest dziecko terrorysta? Po czym poznać, że jakieś dziecko jest terrorystą, a inne nie?

1 komentarze:

avatar

My robimy dokładnie to samo-reagujemy od razu na płacz, nosimy, przytulamy, robimy razem z synkiem mnóstwo rzeczy. Niektórzy ludzie stawiają na zimny wychów, a jak ktoś postępuje inaczej to słyszy komentarze, choćby takie o dziecku terroryście. Ja czasem w żartach nazwę synka małym terrorystą, ale nie mam na myśli nic negatywnego.

Obsługiwane przez usługę Blogger.