piątek, 12 grudnia 2014

Miesiąc jednasty

7 grudnia Kajko skończył 11 miesięcy.
W tym miesiącu dużo byłam z Kajtkiem sama. Tata miał sporo pracy wyjazdowej. Było nam razem cudownie, choć oczywiście taty brakowało.
Przyspieszyliśmy sprawy urządzania nowego mieszkania. Kupiliśmy je już we wakacje, ale przeprowadzkę planujemy dopiero na wiosnę. Jest jednak parę spraw, które trzeba zacząć załatwiać już teraz - na fajne elementy wykończenia i oryginalne meble trzeba czasem poczekać kilka miesięcy.
Codziennie przeglądam więc strony, dotyczące urządzania wnętrz i zaczynam już drobne zakupy. Sprawa nie jest łatwa, gdyż do tej pory prawie 100% rzeczy w naszych mieszkaniach pochodziło z IKEI. Teraz ma być inaczej, ale na niczym się nie znamy, więc musimy dużo się uczyć. I temu poświęcamy sporo czasu.


Największy sukces:
Kajtek nadal jest bardzo samodzielny. Wszystko chce robić sam. Jest to fajne, ale trudne. Nie tylko dla nas, ale też dla Kaja. Chciałby chodzić, ale za nic nie skorzysta z naszej pomocy. Chodzi więc przy ścianach, meblach itd. Czasem popchnie pchacz. Stoi samodzielnie coraz dłużej.
Rozumie coraz więcej. Rozpoznaje ludzi i rzeczy. Godzinami mógłby słuchać angielskich bajek. Lubi je oglądać w wersji książkowej i filmowej, lubi też słuchać, jak czytamy mu po angielsku.
Przestał lubić natomiast swoje pierwsze ulubione wierszyki o bohaterze B.

Największe rozczarowanie:
W tym miesiącu wózek stał nieużywany. Jutro mamy zamiar wyrzucić go z domu, bo tylko zajmuje miejsce.
Kajtek toleruje tylko nosidło. Wróciliśmy do Bondolino. I tutaj rozczarowanie staje się czymś wspaniałym. Jednak noszenie dziecka przy sercu, wyczuwanie jego każdego oddechu i uderzenia serduszka to jedna z najwspanialszych rzeczy w macierzyństwie. Kocham nosić mojego syna!
Bóle kręgosłupa przestają być ważne. Kupiliśmy kurtkę dla dwojga i wzajemnie obdarzamy się ciepłem w te chłodne dni. Jest cudownie. Brak wózka to jednak żadne rozczarowanie:)

Wyzwania, cele, plany:
Zaczęliśmy już organizację urodzin. Wielkimi krokami zbliżają się też nasze pierwsze rodzinne święta. Będziemy sami. Mieliśmy jechać do rodziny, ale pewne wydarzenia spowodowały, że zostaniemy w Gdańsku. Może to lepiej. Święta będą wyjątkowe pod każdym względem.

read more

niedziela, 16 listopada 2014

Miesiąc dziesiąty

7 listopada Kajetan skończył 10 miesięcy.
Był to miesiąc pełen wrażeń, zleciał bardzo szybko. Tym razem bez wyjazdów, ale za to z drobną ewakuacją z mieszkania:) Na szczęście trwała tylko dobę. Przygotowania i powrót do normalności zajęły nam jednak prawie tydzień. Powodem był stopień wilgotności w pomieszczeniach.
Kajetan znowu zachorował, znowu katar. Inhalacje mało pomagały. Znaleźliśmy chyba przyczynę, którą była wysoka wilgotność. Trzeba było coś z tym zrobić. Chcieliśmy też oczyścić powietrze i wybić niezdrowe zarodniki, wirusy, bakterie. Przyjechała więc ekipa do zadań specjalnych i załatwiła sprawę. A my spędziliśmy Halloween w hotelu z restauracją dla dzieci. Kajtek miał dużo radości z tego pobytu, bo każdy posiłek konsumował w tej restauracji, mając dużo okazji do spotkań z innymi dziećmi.


Największy sukces:
Kaj zaskoczył nas tym, że nabywa umiejętności, oglądając bajki. Np. machanie rączką. My nigdy tego nie robimy. Nie używamy słynnego pa pa. Kajtuś nie miał więc gdzie się tego nauczyć. Któregoś dnia zaczął jednak machać do mnie rączką w sposób, który widzi codziennie w bajce. Naśladował Iggle piggle z bajki In the Night Garden, którą często ogląda podczas kolacji. Z tej bajki naśladuje też inne gesty.
Poza tym bardzo się rozgadał. Cały czas woła mama i komunikuje, kiedy chce am (choć tak też nazywa picie). Gdy jest głodny potrafi też sam skombinować sobie coś do jedzenia - zawsze znajdzie jakieś dojście do chrupek, czy pieczywa, przyniesie sobie na dywan i je:)

Największe rozczarowanie:
Kajtek jest tak duży, że w kurtce nie mogę zapiąć go pasami w wózku. Próbujemy wozić więc bez pasów, ale Kaj zaraz wstaje i obraca się, a po chwili wychodzi z wózka. Mamy drugi wózek, ma dłuższe pasy, ale mniejsze koła i mniejszy kosz na zakupy, więc średnio mi odpowiada zamiana wózków. Kaj oczywiście najchętniej zwiedzałby świat na naszych rękach. Nadal często go noszę, używam najczęściej nosidła biodrowego, ale bóle kręgosłupa stają się coraz mocniejsze. Nie mam więc znowu pomysłów na spacery - wózek źle, noszenie nie za dobrze.
A Kaj jest tak szczęśliwy, że przemieszcza się raczkując, że w ogóle nie zależy mu na chodzeniu... Obawiam się, że minie jeszcze jakieś pół roku, zanim zacznie chodzić.

Wyzwania, cele, plany:
Nadal wyzwaniem jest codzienność. Kajtek, praca, my, dom - taka jest kolejność w tej chwili. Dla Kajko czasu zabraknąć nie może. Bez pracy ciężko żyć. Na nas najczęściej brakuje już czasu, choć dbamy o to, aby wieczory mieć tylko dla siebie. A dom... oj, tutaj zaległości są tak wielkie, że chyba ich nie odrobię aż do przeprowadzki do kolejnego mieszkania.
Bardzo przydałaby nam się jakaś pomoc w opiece nad Kajtkiem, ale niani ciągle nie znaleźliśmy, a żłobkowi mówimy nie.

read more

poniedziałek, 20 października 2014

Coaching rodzicielski - co to, po co i dla kogo?

Ostatnio zwróciła się do nas pani redaktor z pewnego magazynu z prośbą o kilka informacji, dotyczących coachingu rodzicielskiego.
Pytania, które nam zadała, wskazywały na to, że coaching rodzicielski jest dla wielu osób nadal czymś całkiem nieznanym.
Przytoczę więc tutaj kilka pytań i naszych odpowiedzi, których udzieliliśmy w związku z publikacją materiału, dotyczącego coachingu.
Może to trochę wyjaśni, a może sprowokuje Was do zadania pytań, na które chętnie odpowiemy:)
 


Czym jest coaching rodzicielski?
Coaching rodzicielski to specyficzna odmiana coachingu, w której rodzic wspiera dziecko w rozwoju i osiąganiu celów, zwiększając przy tym jego świadomość, poczucie odpowiedzialności i sprawczości. Możemy mówić bardziej o podejściu coachingowym w wychowaniu niż o coachingu w tradycyjnym rozumieniu cyklu sesji.

Po co rodzic ma być coachem czy miłość rodzicielska nie wystarczy w wychowaniu dziecka?
Być może miłość wystarczy. Ale tu nie chodzi o to, co jest potrzebne, aby wychować dziecko, a o to JAK chcemy je wychować. Nadrzędnym celem każdego rodzaju coachingu jest zwiększenie świadomości, poczucia odpowiedzialności i sprawczości. Coaching rodzicielski ma taki sam cel nadrzędny. Jeśli ktoś chce wychować dziecko na świadomego siebie człowieka, który wie, że ma wpływ, na to, co go w życiu spotyka i przyjmuje za to odpowiedzialność, to podejście coachingowe jest dobrym rozwiązaniem (choć pewnie nie jedynym).

Czy każdy rodzic może nim zostać? Jakie predyspozycje powinien mieć rodzic aby nim zostać?
Rodzic-coach powinien spełniać podobne warunki, jakie spełnia każdy coach. Nadrzędna jest umiejętność towarzyszenia, facylitacji, umiejętność świadomego słuchania. Niezbędna jest umiejętność przekazania (a raczej nie odbierania) odpowiedzialności drugiej osobie. Przydają się takie umiejętności jak odzwierciedlanie, parafrazownie i inne umiejętności z zakresu skutecznej komunikacji. Potrzebna będzie też wiedza o podejściu coachingowym w wychowaniu. Każdy rodzic, o ile bliskie jest mu podejście coachingowe, może zostać coachem, ale niektórzy będą musieli poświęcić więcej czasu, aby się tego nauczyć.
Podejście coachingowe sprawdzi się najlepiej rodzicom, którzy sami na sobie doświadczyli mocy coachingu.

W jakich sytuacjach, relacja coachingowa z dzieckiem najbardziej się sprawdza?
Ciężko mówić o wybranych sytuacjach. Podejście coachingowe dotyczy całego wychowania, a nie wybranych aspektów, czy sytuacji. Będzie nieskuteczne, jeśli sprowadzimy je jedynie do interwencji w określonych sytuacjach, podczas gdy w innych aspektach będziemy mieli inne podejście w wychowaniu. Konkretne techniki coachingowe sprawdzają się w sytuacjach pracy nad osiągnięciem celów, szukania zasobów i mocnych stron, motywowania, planowania i świadomego kształtowania życia, pracy z obawami i przekonaniami.

Jakie są metody coachingowe, które rodzic może zastosować w pracy z dzieckiem?
Tak, jak wspomnieliśmy wyżej, coaching rodzicielski nie polega na stosowaniu wybranych metod, a na całościowym podejściu do wychowania dziecka.
Rodzic może zastosować prawie każdą technikę (metodę) coachingową wobec swojego dziecka, zależnie od tego, w jakim jest ono wieku i jakiego wsparcia aktualnie potrzebuje. 
Nawet najbardziej popularny model coachingu efektywności – GROW (polega na sformułowaniu celu, czyli stanu pożądanego, następnie opisaniu stanu obecnego i porównaniu go z celem, później szukaniu możliwych opcji działania, aby osiągnąć cel, a na końcu wybraniu konkretnych działań, które się podejmie) – sprawdzić się może w przypadku nastolatka. 
Można zastosować pracę z różnego rodzaju kołami (koło życia, koło wartości, koło satysfakcji), żeby dziecko przyjrzało się temu, co jest dla niego ważne i jak dba o poszczególne obszary. 
Można pracować dużo w obszarze wartości. Już samo uświadomienie sobie, jakie wartości mają znaczenie w życiu nastolatka, może być dla niego bardzo ważne. 
Codzienne życie usprawnić może zastosowanie intencji implementacyjnej (czyli szczegółowe opisanie, co zrobimy, jak to zrobimy, gdzie i kiedy to zrobimy – co bardzo zwiększa prawdopodobieństwo, że dana rzecz zostanie faktycznie zrobiona).
Pojedyncza metoda nie będzie jednak skuteczna, jeśli całe wychowanie będzie sprzeczne z ideą coachingu.

read more

czwartek, 16 października 2014

BLW czy łyżeczka?

Jeszcze w ciąży zdecydowałam, że Kaj będzie żywiony metodą BLW. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta metoda przyjmuje za oczywiste założenie, które nie zawsze jest prawdziwe. BLW zakłada, że dziecko zawsze chce pić mleko. Metoda polega więc nam tym, że dajemy bobasowi wybór, co do tego, co on zjada, a on zawsze wybiera mleko (oczywiście wybiera też inne pożywienie, ale podstawą jego żywienia jest mleko i to ono dostarcza mu niezbędnych składników).

Otóż to założenie okazało się głupie i fałszywe. Zdarzają się takie cuda (którym niektórzy lekarze, fanatycy karmienia piersią i fanatycy metody BLW zaprzeczają), że niemowlak mleka pić nie chce. Pisałam już o tym wielokrotnie, ale przypomnę. Kaj odrzucił pierś po pierwszych próbach karmienia. Ściągnięte mleko pił butelką, ale miał od niego straszne bóle brzucha. Zdiagnozowano alergię na białko i nietolerancję laktozy. Pił mieszanki mlekozastępcze i mleko kozie do 4 miesiąca. Gdy w czwartym miesiącu skosztował innych pyszności, odmówił picia mleka całkowicie. Teraz zgadza się wypić ok. 150-200 ml mleka dziennie, zazwyczaj w nocy przez sen. Alergia minęła. Pije teraz moje mleko z piersi oraz mleko ryżowe.
Wracając do BLW. Wszystko jest pięknie, jeśli założenie, że dziecko pije mleko jest spełnione. U nas nie było. Musieliśmy zadbać o to, aby Kaj otrzymywał wszystkie niezbędne składniki z innych źródeł. Od początku 6 miesiąca wprowadzaliśmy BLW, ale Kajko wcale nie wybierał tego, co wartościowe. Najchętniej jadł chleb i masło. Nie wybierał mięsa, jajek itp., bo nie umiał ich zjeść (mięsa nie mógł pogryźć, a jajka rozpadały mu się w rączkach, zanim trafiły do ust). Gdy dostał jogurt, wylewał go na siebie prawie w całości. Utrzymaliśmy więc karmienie łyżeczką. Nie wycofaliśmy się jednak z BLW.
Nie jest prawdą to, co można przeczytać w wielu źródłach, że dzieci karmione łyżeczką gorzej sobie radzą z przeżuwaniem i połykaniem dużych kawałków. Kajtek nigdy nie miał z tym problemów.
Nie jest prawdą też to, że takie BLW nie ma sensu, bo jednak coś narzucamy dziecku. Ma sens, bo dziecko uczy się jeść różne rzeczy, ma wybór tego, czy coś zje i ile zje. Czerpie korzyści z jedzenia wspólnych posiłków z rodziną, a wiadomo, że to wpływa na rozwój.
Nic Kajetanowi nie narzucamy. Jeśli czegoś nie chce, to nie dostaje tego łyżeczką. Nie widzę jednak nic złego w tym, że pomogę mu zjeść jogurt, który uwielbia, ale którego nie potrafi sam zjeść, czy podam mu zmiksowane mięso, które także bardzo lubi, ale nie ma czym go pogryźć.
Teraz, po 3 miesiącach BLW, Kajko zjada z nami wszystkie posiłki. Uwielbia mięso mielone we wszystkich postaciach (i zjada je sam), warzywa i makaron. Bawi się przy tym znakomicie. Posiłek zaczyna od przewrócenia talerza do góry nogami, a następnie zjada wszystko ze stołu, często wyrzucając coś na podłogę i obserwując, jak spada:)
Gdy zje (lub wyrzuci), to co ma na stole, sięga do naszych talerzy, a gdy na nich też już nic nie ma, zabiera się za półmiski, miski i garnki z jedzeniem:)
read more

środa, 8 października 2014

Miesiąc dziewiąty

Wczoraj Kajetan skończył 9 miesięcy.
Ostatnie 30 dni to dla Kajtka całkiem nowe doświadczenia. Ma za sobą pierwszy katar, kaszel (przeziębienie dopadło go, gdy byliśmy na szkoleniu pod Warszawą, długo męczył go katar, pomogła inhalacja i już jest dobrze). W mijającym miesiącu Kaj po raz pierwszy wstał i zaczął chodzić przy meblach.
Pierwszy raz został też z babcią na cały dzień.


Największy sukces:
Siadanie, siedzenie, wstawanie, chodzenie, upadanie. Kajtek jest bardzo dzielny. Jesteśmy z niego tacy dumni:) Gdy tylko nauczy się jednej umiejętności, zaraz próbuje ją ulepszać. Cały czas coś go pcha do przodu. I dobrze!
W tym miesiącu pożegnaliśmy się też z kołyską, którą Kajtek miał na swoim krzesełku do karmienia. Odkąd Kaj zaczął siedzieć, ma swoje prawdziwe krzesełko do karmienia, które stoi przy wspólnym stole. To, co się dzieje podczas posiłków przeszło nasze wyobrażenia. Kajtek bierze wszystko, co jest na stole. Wstaje na krześle i sięga do wszystkiego. Wkłada ręce do naszych talerzy i kubków. Na koniec wszystko po kolei zrzuca na podłogę. Sprzątania i prania jest cała masa, ale wiemy, że wspólne posiłki są bardzo ważne, bo rozwijają dziecko wszechstronnie. Nie będziemy więc z nich rezygnować.

Największe rozczarowanie:
Popełniliśmy błąd zostawiając Kajtka na cały dzień, gdy pojechaliśmy do Warszawy. Mogliśmy jednak pojechać na kilka dni i zabrać go ze sobą. Kajko cały dzień był bardzo dzielny. Wołał mama, ale nie płakał. Wszystko było ok. Gdy przylecieliśmy była godzina 20.30, Kaj jeszcze nie spał. Bardzo się ucieszył, gdy mnie zobaczył. Dałam mu jeszcze nową zabawkę. Przyszedł Piotr. Kaj wpadł wtedy w jakąś histerię. Był zmęczony, co jeszcze potęgowało płacz. Nie mogliśmy w żaden sposób go uspokoić. Pomogły dopiero czopki uspokajające. Zasnął po nich, ale noc też nie była lekka.
Dostaliśmy lekcję, szkoda, że zapłacił za nią Kaj. Teraz wiemy, że nie możemy zostawiać go dłużej niż na kilka godzin. System, który mieliśmy na szkoleniach w Warszawie (Kaj zostawał wtedy na maksimum 5 godzin z dziadkami) jest póki co najlepszy.

Wyzwania, cele, plany:
Wyzwaniem jest teraz nasze codzienne życie. Chodzi o takie poukładanie planu dnia, abyśmy mogli osobiście opiekować się Kajetanem. Dotąd to robiliśmy, ale ja tyle nie pracowałam, ile teraz pracuję. A gdy miałam więcej pracy, mieliśmy opiekunkę. Niestety niani dla Kajetana nie możemy znaleźć od 3 miesięcy. Chyba czas dać sobie z tym spokój i tak ułożyć życie, abyśmy oboje z Piotrem mogli pracować tyle samo i jednocześnie opiekować się Kajtkiem.

read more

piątek, 3 października 2014

Pierwsze kroki:)

Jeszcze nie całkiem samodzielne, ale są. Od końca września Kajko zaczął sam wstawać, a następnie przemieszczać się, gdy ma czego się chwycić. Chodzi sobie wokół kojca i łóżeczka, próbuje też chodzić przy meblach i przy rodzicach.
Rok temu, będąc w ciąży, w ogóle nie myślałam o tym, że za rok będziemy mieli tak mobilnego szkraba.
Kaj potrafi też schodzić tyłem z kanapy. Nauczył się tego podczas pierwszego pobytu u babci, gdy miał 5 miesięcy. Dotąd jednak po zejściu upadał, jeśli ktoś go nie złapał w odpowiednim momencie. Teraz schodzi tyłem i staje sam na nóżkach.

Kajetan w zdobywaniu nowych umiejętności jest zdecydowany i bardzo dzielny. Nie straszne mu upadki. Gdy tylko nauczy się czegoś, zaraz próbuje zrobić coś więcej. Teraz cały czas ćwiczy stanie bez trzymania się czegokolwiek. Upada, a my sprawdzamy, czy głowa jest jeszcze cała.
Miejsce, w którym najczęściej przebywa, wyłożyliśmy dywanami, ale i tak chętnie chodzi po panelach i tam najczęściej upada. Zastanawialiśmy się już nawet nad kupnem kasku, ale to przecież też nie zapewni 100-procentowej ochrony.
Wybawieniem, bez którego nie wyobrażam sobie teraz życia, okazał się kojec. Korzystamy z niego, gdy muszę gdzieś zadzwonić, otworzyć drzwi kurierowi, iść się umyć itd. W sumie Kaj spędza w kojcu nie więcej niż kilkadziesiąt minut dziennie. Dzięki temu bardzo go lubi i często sam domaga się wejścia do kojca.
read more

poniedziałek, 22 września 2014

Dziękujemy!

Koniec jest początkiem. Coś się kończy i coś się zaczyna. My skończyliśmy właśnie kurs coachingu ICC. I zdaliśmy egzamin certyfikacyjny.
Ciekawe, co teraz się zacznie...
Na pewno większa aktywność na blogu, ale czuję, że zacznie się jeszcze coś. Nie wiem teraz co...

Zmęczeni, ale szczęśliwi...


Wracając do tematu - dziękujemy! Mam w sobie ogromne uczucie wdzięczności, za to, że mogliśmy z sukcesem się certyfikować.
Najwięcej zawdzięczamy Kajetanowi. Kajko przyniósł nam szczęście, ale przede wszystkim wykazał się ogromną dzielnością, spędzając praktycznie bez rodziców 13 dni, które przypadały na ciężki okres lęku separacyjnego.
Kaj zostawał z babciami i z dziadkiem. Ani razu nie zapłakał, gdy wychodziliśmy. Dzielny chłopak! Tęsknił za nami, a my za nim. Ostatni dzień szkolenia był dla mnie szczególnie trudny. Myślałam o Kajtku non stop.

Skoro dziadkowie zostawali z Kajetanem, to im także należą się podziękowania.

Dziękujemy też sami sobie, za konsekwencję i wytrwałość.

Dziękujemy czytelnikom bloga za wyrozumiałość i za to, że nas nie opuścili, choć prawie nic się nowego ostatnio nie pojawiało.

Dziękujemy trenerom, Ani i Piotrowi za efektywną naukę i pozytywną energię. A ja dziękuję jeszcze mojemu egzaminatorowi, Rafałowi i egzaminacyjnej Coachee, Małgosi, za niesamowicie przydatną informację zwrotną.




Dziękujemy losowi, bo bardzo nam sprzyjał.

I czekamy na nowe, zaczynając od większej aktywności na blogu.

read more

niedziela, 7 września 2014

Miesiąc ósmy

Dzisiaj Kajetan skończył 8 miesiąc. Ostatnie dni mijają nam tak szybko, że nie mamy w ogóle czasu na pisanie. Mam nadzieję, że wraz z nadejściem jesieni, blog odżyje.
Póki co, cały czas jesteśmy w rozjazdach. Kursujemy między Gdańskiem a Warszawą. Mamy jeszcze jeden zjazd na szkoleniu, ale już zapisaliśmy się na kolejne szkolenie - do końca września spędzimy jeszcze w Warszawie ponad tydzień, w ciągu dwóch wyjazdów.

Największy sukces:
Kajetan wreszcie ruszył do przodu. Już dawno był mobilny, ale poruszał się tylko do tyłu. Potrafi raczkować, pełzać, czołgać się. W różnych momentach wybiera różne sposoby poruszania się, zależnie od tego, do jakiego obiektu chce dojść, na jakiej jest powierzchni i jak jest ubrany.
Kaj potrafi też delikatnie głaskać kotka i delikatnie uderzać w klawiaturę komputera.
Mówi na wszystko am, a gdy potrzebuje pomocy, woła mama!:)
Wie, że ma zabrać rączkę, gdy mówię "gy" na coś gorącego.
Jeździ już w spacerówce i nawet mu się to podoba.
Potrafi sam jeść. W restauracjach przysuwamy wózek do stołu i zamawiamy coś dla Kajetana, a on sobie ładnie konsumuje.
Pewnie jest jeszcze sporo innych sukcesów, ale w tej chwili ich nie pamiętam.

Największe rozczarowanie:
Sen, usypianie, drzemki. To samo, co miesiąc temu, ale chyba jeszcze gorzej;)

Wyzwania, cele, plany:
Kolejne podróże wakacyjno-szkoleniowe. Na koniec miesiąca Kajetan zostanie też po raz pierwszy na cały dzień z babcią i pewnie zobaczy nas dopiero kolejnego dnia. Mamy jeden dzień szkolenia w Warszawie i na pojedynczą dobę nie będziemy męczyć naszego Skarba. Mamy nadzieję, że z babcią dzień minie na zabawach i będzie to lepsze rozwiązanie niż podróżowanie autem, pociągiem, samolotem.

read more

sobota, 9 sierpnia 2014

Miesiąc siódmy

Przedwczoraj Kajetan skończył 7 miesiąc. Tego samego dnia obchodził swoje pierwsze imieniny. Prawie cały dzień spędziliśmy w zoo. Kajtusiowi najbardziej podobały się słonie. Miał też okazję pooglądać wiszącą na linie i skaczącą po drzewach, linach i ściankach wspinaczkowych mamę (i babcię), bo Piotr w ramach niespodzianki kupił nam wejściówki do parku linowego. Kajetan nie był naszym widokiem w ogóle zdziwiony. Matka na drzewie, to widać normalne:)


Największy sukces:
Wspólny wyjazd na szkolenie. Kajetan był pod opieką dziadków i cały tydzień był bardzo dzielny. Podróże też zniósł wspaniale, pomimo tego, że z powrotem jechaliśmy ok. 7 godzin.
Kaj jest w okresie lęku separacyjnego. Bałam się tego bardzo, więc gdy tylko zaczął wchodzić w ten okres, zwiększyliśmy częstotliwość spotkań z ludźmi i zostawiania Kajtka pod opieką innych. Pojawiła się niania, przyjeżdżają babcie i dziadek. Strategia, póki co, jest skuteczna. Kaj dobrze się czuje, bawiąc się z innymi. Na wszelki wypadek ja zawsze jestem w pobliżu:)

Największe rozczarowanie:
Sen, usypianie, drzemki. Kaj odłożony do spania, chodzi minimum przez godzinę, zanim zaśnie. Pośpi 20 minut i słyszymy płacz. Przychodzimy, a Kajetan znowu raczkuje... i tak w kółko. Jak ja marzę o przespanej nocy, albo przynajmniej takiej, w której obudziłabym się tylko raz i zasnęła dalej...

Wyzwania, cele, plany:
Kolejne podróże wakacyjno-szkoleniowe. Pracujemy też nad nauką raczkowania do przodu. Kajko potrafi raczkować do tyłu. Do przodu nie. Uczymy się, ale Kaj zamiast ruszyć w przód, próbuje wstawać w pionie. Chyba nie ma ochoty na raczkowanie. Myśli tylko o tym, jak stanąć na stopach i pobiec. Szuka każdej okazji, aby zejść tyłem z kanapy i iść. Jest dla niego oczywiste, że go złapiemy pod paszki i z nim pójdziemy. Kiedy tego nie robię i pozwalam mu delikatnie upaść na podłogę, płacze.


read more

niedziela, 13 lipca 2014

Niemowlak na basenie - vol.1: kiedy, z kim, dlaczego?

Temat długi, podzielę go na kilka postów.
Długo zastanawiałam się, kiedy zacząć chodzić z Kajtkiem na basen. Czy 3 miesiące to nie za szybko? Przecież jeszcze dobrze główki nie trzyma, cały czas ulewa, często płacze, szybko się męczy i nudzi.
Dzisiaj, po 3 miesiącach chodzenia na basen, wiem, że dobrze zrobiliśmy, wybierając się na basen już w 4 miesiącu życia.
Kajetan nie może się doczekać i na widok basenu aż się trzęsie. Po wejściu do wody natychmiast układa się na brzuch i macha nóżkami. Podtrzymuję go za paszki lub kładę jego rączki na desce i tak sobie płyniemy:)

Dlaczego warto iść z niemowlakiem na basen jak najwcześniej?
  1. Rozwój, rozwój, rozwój - woda rozwija, a dziecko staje się sprawniejsze. Kaj z małego leniuszka stał się mega aktywnym dzieckiem, ledwo skończył 6 miesięcy i zaczął raczkować. Chwili nie usiedzi spokojnie.
  2. Zabawa, zabawa, zabawa - wielka woda to super zabawa dla dziecka i dla rodziców. Uśmiechom nie ma końca.
  3. Kontakty, kontakty, kontakty - jeśli wybierzemy szkołę pływania dla niemowląt, nasz bobas będzie miał często kontakt z wieloma rówieśnikami, co przysporzy mu z pewnością mnóstwo radości. Wspólne zabawy i podpatrywanie rówieśników są chyba tak samo ekscytujące jak zabawy w wodzie.

Lepiej samemu, czy w szkółce pływania?
Myślę, że idąc z bardzo małym dzieckiem na basen, większość rodziców czuje się niepewnie. Sama pamiętam, jakie miałam obawy. Jak sobie poradzę z dzieckiem w szatni, pod prysznicem, jak wejdziemy razem do basenu itp. A już na pewno w głowie mi się nie mieściło, żeby takiego maluszka całkiem zanurzyć pod wodą. Jeśli więc mamy obawy, wybierzmy szkołę dla niemowląt. Choćby dlatego, że będą tam też inni rodzice, którzy mogą nam pomóc. Instruktor pomoże przy wejściu/wyjściu z basenu i przede wszystkim zorganizuje nam czas tak, aby łagodnie zapoznać dzieci z wodą. Podpowie też, jak trzymać bezpiecznie dziecko (także wtedy, gdy jeszcze nie trzyma dobrze główki).
Jeśli zajęcia będą trwały dla naszego malucha zbyt długo, zawsze można wcześniej wyjść. Ja mam zasadę, że nie zmuszam Kajtka do ćwiczeń, na które reaguje płaczem, a jeśli jest zmęczony i płacze dłużej niż minutę, kończymy zajęcia wcześniej (co zdarzyło nam się raz lub dwa, gdy Kajtek nie wyspał się porządnie przed basenem).
Jeśli zaś idziemy ze starszym dzieckiem, myślę, że można zrezygnować ze szkoły pływania. Szkoła nie będzie konieczna, jeśli sami czujemy się jak ryba w wodzie i mamy głowę pełną pomysłów na zabawy z maluchem.
Sama zastanawiam się teraz nad rezygnacją ze szkółki, gdyż Kaj chce cały czas pływać (tzn. machać nogami na brzuchu na wodzie i pod wodą) i niezbyt podobają mu się już jakiekolwiek inne ćwiczenia, które narzuca instruktor. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że te ćwiczenia mogą być przydatne, a upodobania Kajetana przejściowe.

Kiedy zacząć?
My zaczęliśmy po ukończeniu 3 miesiąca i uważam, że to był dobry czas. Na pewno po raz pierwszy warto wybrać się na basen przed ukończeniem 6 miesiąca życia (ale po ukończeniu 2 miesiąca). Jest szansa, że dziecko pamięta jeszcze wtedy życie wodne w brzuszku. Jesteśmy w grupie 3-12 miesięcy i widzę, że im starsze dziecko, tym więcej niechęci i płaczu podczas zabawy w wodzie oraz totalnego ryku podczas zanurzeń. W grupie nie ma starszego dziecka, które z radością zejdzie pod wodę. Maluchy 3-4-miesięczne zwykle dość dobrze znoszą zanurzenia, choć to też oczywiście sprawa indywidualna. Kajetan uwielbia schodzić pod wodę i nigdy się tego nie bał.

Jak się przygotować i co ze sobą zabrać, aby wyjście na basem było przyjemnością, a nie stresem dla całej rodziny? O tym w następnym poście... :)
read more

sobota, 12 lipca 2014

Jak być coachem dla: niemowlaka (4-6 miesięcy)? Stwórz warunki do rozwoju.

Zasady coachingowe, które opisałam tutaj (dotyczące dzieci do 3 miesiąca życia) są użyteczne nadal. Coś się jednak zmienia. Po 3 miesiącu nasz niemowlak zaczyna aktywnie poznawać świat. Czeka go trochę frustracji, bo chciałby wiele, ale jego ciało jeszcze mu na to nie pozwala.
Rodzice w tym okresie mogą skupić się na stworzeniu dziecku optymalnych warunków do rozwoju, co doda mu odwagi do eksperymentowania i zbuduje podwaliny dalszych postępów. Rolą rodzica-coacha jest także wsparcie i pomoc w chwilach frustracji. W coachingu rodzicielskim możemy też pomóc dziecku wykorzystać zasadę robienia czegoś inaczej lub robienia czegoś innego, gdy dotychczasowe starania nie przynoszą spodziewanych efektów.

1. Warunki do rozwoju.
Człowiek najlepiej rozwija się wtedy, gdy jest wypoczęty i jest w dobrym nastroju. Warto pomóc dziecku osiągnąć takie warunki. Bez względu na to, czy obowiązuje u nas codzienna rutyna, czy też nasze dziecko każdy dzień przeżywa w inny sposób, zadbajmy o to, aby mogło wypocząć w przyjemnej atmosferze. Odpowiednia ilość snu (odpowiednia dla danego dziecka, a nie zgodna z podręcznikiem) zadecyduje o tym, czy nasz maluch będzie miał ochotę podjąć nowe wyzwania, czy też będzie rozdrażniony z powodu nie wyspania lub w złym humorze z powodu nadmiernego przywiązania rodziców do książkowych ilości snu (jeśli malec nie potrzebuje aż takiej ilości, a rodzice spędzają godziny na jego usypianiu).
Rolą rodzica-coacha jest także zadbanie o dobry nastrój dziecka. Niemowlak odbiera nasze nastroje. Jeśli jesteśmy w złym humorze, nie oczekujmy, że dziecko będzie kipiało radością. Miła, rodzinna, spokojna atmosfera jest bazą do zdobywania nowych umiejętności przez dziecko.


2. Z drugiej strony mamy wiele emocji naszego niemowlaka, wśród których nie brakuje frustracji. Dziecko chce coś zrobić, ale jego ciało lub emocje mu na to nie pozwalają. Chce dostać się do zabawki, ale nie potrafi. Chce usnąć, ale nie może. W podręcznikach o rozwoju i wychowaniu dzieci znajdziemy zwykle poradę, aby w takim przypadku pozwolić dzieciom radzić sobie samemu z frustracją. Zostawić je, aby same nauczyły się uspokajać i radzić sobie z emocjami. Ja mam trochę inne zdanie i uważam, że jeśli możemy pomóc dziecku radzić sobie z frustracją, to powinniśmy to zrobić. Jeśli możemy zaoszczędzić mu chwil, w których dominują negatywne emocje, zróbmy to. Powtórzmy, stan prorozwojowy jest związany z dobrym nastrojem. Nie musimy obawiać się, że nasze dziecko nie będzie umiało później poradzić sobie ze sobą. Przecież i tak, nawet jeśli będziemy się bardzo starać, nie uda nam się uchronić dziecka przed wszystkimi negatywnymi emocjami. To, co będzie ono przeżywało w samotności, bo my nie damy rady mu pomóc, w zupełności wystarczy do ćwiczenia samodzielnego radzenia sobie.

3. Dziecko stara się uczyć nowych umiejętności. Ma w sobie naturalny pęd do rozwoju. Nie musimy nic robić, aby zdobywało kolejne szczyty swoich możliwości. Możemy po prostu tylko nie przeszkadzać. Możemy też delikatnie zadziałać. Jeśli widzimy, że dziecko ma wyraźną trudność ze zrobieniem czegoś, możemy pomóc mu wykorzystać dwie proste i skuteczne zasady coachingowe. Zrobić coś inaczej lub zrobić coś innego. Jeśli coś robimy, ale efekty nie są dla nas zadowalające, to znaczy, że powinniśmy przestać. Nie przestać robić to w ogóle, ale przestać tak to robić. Bo jeśli coś nie idzie, powtarzanie przepisu, który do niczego nie prowadzi jest bez sensu. Pora zrobić coś inaczej. Można też zrobić coś całkiem innego, co doprowadzi nas do oczekiwanego celu. Jak wykorzystać te zasady w relacji z niemowlakiem? Np. dużo dzieci ma problem z leżeniem na brzuchu, bo tego nie lubią. Pomóżmy im zrobić to inaczej. Niech leżą na nas, niech leżą na poduszce, nie kładźmy ich na podłogę, jeśli to sprawia, że reakcją jest tylko płacz.  Płacz to nie rozwój, a przecież o rozwój nam chodzi. Inna sytuacja dotyczy starszych niemowlaków. Dzieci chcą iść, ale nie potrafią. Kładziemy je na podłogę i krzyczą. Zróbmy coś innego, zróbmy to inaczej. Rozłóżmy grube maty, koce, dywany. Zdejmijmy niewygodne ubranko. Dołączmy do zabawy. Przebywajmy na podłodze wspólnie, całą rodziną. W takich warunkach maluch chętnie zacznie pełzać, a następnie raczkować (o ile będzie w ogóle dzieckiem raczkującym i nie stanie od razu w pionie:). Kolejna sytuacja: codzienna rutyna. Wielu rodziców uważa, że dzień niezgodny z rutyną, to zły dzień. Spędzają godziny na nakłanianiu dzieci do snu, czy jedzenia o określonych porach. Przecież poradniki tak zalecają "trenować" dzieci. Rutyna może i jest pożądana w życiu dziecka, ale bez przesady. Ceną nie może być zmęczenie całej rodziny. Jeśli maluch wyraźnie nie ma ochoty na sen (albo zasypia tuż przed kąpielą), zrezygnujmy z rutynowej drzemki (albo z codziennej kąpieli) i tego jednego dnia zróbmy coś innego. Szczęśliwość rodziny wzrośnie:)

read more

środa, 9 lipca 2014

Miesiąc szósty

Jak to cudownie, że czas szybko płynie i w tak krótkim okresie po porodzie mogę cieszyć się już tak fajną i rozumną dzidzią:)
Jest wspaniale. Mamy razem tyle do zrobienia, że na wszystko inne brakuje już czasu. I do tego mamy świetną pogodę. Chodzimy na spacery, jeździmy na wycieczki, chodzimy na basen.

7 lipca Kajetan skończył szósty miesiąc. Pół roku, dwa najcudowniejsze kwartały mojego życia.


Największy sukces:
Zdecydowanie największym sukcesem była w tym miesiącu pierwsza długa podróż. Odwiedziliśmy moją rodzinę, więc w jedną stronę mieliśmy do pokonania ok. 400 km. Kajetan dzielnie zniósł jazdę, a później pokazał nam, że potrafi świetnie odnaleźć się w nowych, nawet niezbyt sprzyjających warunkach.

Największe rozczarowanie:
No cóż, radość miesza się z rozczarowaniem. Kajko stwierdził, że wózkiem jednak jeździć nie będzie. Wszystko jedno, czy jest to wózek głęboki, czy spacerówka, wszystko jedno jaki. Jest krzyk i tyle. Wróciliśmy do chusty i nosideł. Mamy nowe nosidełko biodrowe. Jest ciężko, bo jest gorąco, a tu jeszcze tyle warstw, gorące ciało Kajtka i ten ciężar. Ale jest też cudownie, bo jednak noszenie ma w sobie magię. Tęskniłam za tym, tak jak tęsknię za wspólnym spaniem.

Wyzwania, cele, plany:
Dalszy ciąg podróży wakacyjnych. Będzie sporo jazdy. Będą też nianie i opiekunki, babcie i dziadek. Powierzenie opieki na Kajtkiem innym osobom jest dla nas wielkim wyzwaniem, zwłaszcza jeśli nie będzie to babcia, tylko niania. Z jednej strony mamy opór Kajko, który właśnie wchodzi w okres lęku separacyjnego, a z drugiej strony są moje obawy, bo przecież kto zajmie się moim synem tak dobrze jak ja?


read more

sobota, 14 czerwca 2014

Miesiąc piąty

Tydzień temu Kajetan skończył pięć miesięcy.

Krótkie podsumowanie:
Jest wspaniale. Kajtek codziennie zaskakuje nas czymś nowym.
Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, brakuje go nawet na blogi. Pogoda sprzyja, więc wychodzimy często na spacery, na plażę itp.
Jesteśmy teraz dość zapracowani, mamy gorący czas coachingowy. Opiekunki nie mamy nadal, więc na zmianę zajmujemy się naszym Szczęściem.


Największy sukces:
Znowu sukcesów jest cała masa. Kajetan polubił wreszcie wózek, choć jeszcze parę tygodni temu woziłam w wózku nosidło i używaliśmy zamiennie tych środków transportu. Na basenie Kaj uwielbia "nurkować". Nawiązuje też kontakt z innymi dziećmi. Gaworzy, nadal mówi sporo "nie", do tego dołączyło też "hej", czyli nasze powitanie:) Kajko pełza po podłodze, włazi pod szafki. Bawi się sam zabawkami. Gryzie swoje stopy.

Największe rozczarowanie:
Mleko. Kajetan odmówił picia mleka. Mamy 5-miesięczne niemowlę, które na chwilę obecną nie pije mleka, ani żadnych mieszanek mlekozastępczych. Trochę nam to utrudnia życie. Ciężko będzie też podczas wakacyjnych wyjazdów. Lekarze twierdzą, że jest mądry, bo niby kto chciałby się odżywiać mlekiem? I zalecają zupki, obiadki, zupki, obiadki itd... My przemyciliśmy jeszcze Sinlac (Kaj zje go tylko, jeśli dodamy świeżych malin) i trochę owoców.

Wyzwania, cele, plany:
Podróże. Zbliżają się wakacje. Będą dla nas wyjątkowe, nie tylko z tego powodu, że to pierwsze wakacje z Kajetanem. Będziemy mieć sporo podróży "edukacyjnych", wybieramy się z Piotrem na kurs ICC. Kajetan jedzie oczywiście z nami. Jedzie albo leci - decyzja jeszcze nie zapadła.
A już w przyszłym tygodniu jedziemy odwiedzić naszą rodzinę. To pierwsza tak długa podróż Kajetana.


read more

poniedziałek, 19 maja 2014

Rok wcześniej...

W tamtym roku o tej porze po raz pierwszy pomyślałam, że mogę być w ciąży. W weekend 18-19 maja 2013 roku byliśmy w Warszawie. W sobotę siedzieliśmy na łóżkach w hotelu Marriott i poczułam się tak dziwnie, tak ciężko. Chwilę później, jedząc kebab i pijąc piwo, poczułam bardzo wyraziste smaki. To samo piwo nigdy wcześniej tak nie smakowało. Gdybym wówczas sądziła, że jest jakakolwiek szansa na to, że jestem w ciąży, oczywiście bym tego piwa nie piła. Szansy jednak raczej nie było.
W niedzielę zjadłam największe śniadanie w swoim życiu. Zaczęłam od tego, co zwykle - chyba z przyzwyczajenia zjadłam jajecznicę i kanapkę. Na tym nie skończyłam - pochłonęłam gofry z bitą śmietaną i wiśniami, a wszystko popiłam koktajlem mleczno-truskawkowym. To było nie w moim stylu. Nie lubię mleka ani słodyczy.
Po śniadaniu pobiegliśmy na uczelnię. Czułam się tak ciężko. Nic dziwnego, w życiu rano tyle nie zjadłam.
Na zajęciach spojrzałam na swój wielki (po obfitym śniadaniu) brzuch i pomyślałam: może będziemy mieli dziecko? Szybko dodałam jednak: nie, to niemożliwe. Zrobiło mi się smutno i postanowiłam, że obgadam z Piotrem sprawę posiadania potomstwa - adopcja, in vitro... Po chwili uczyniłam z tego temat debaty całej grupy:)

W poniedziałek 20 maja nie wytrzymałam i pobiegłam do galerii handlowej. Powód miałam ważny - kupić kapustę kiszoną na surówkę i pastę do zębów. W Rossmannie kupiłam też test ciążowy.
Wracając do domu złapała mnie burza i ulewa. Szłam całkiem zmoczona i z nieznanych mi powodów byłam totalnie szczęśliwa. Wiosna, deszcz, burza - co za szczęście...
W domu pobiegłam do łazienki, zrobiłam test i nie mogłam uwierzyć - dwie kreski!!!!!!!!:))))))))) Czyżby cud?
Wyszłam z łazienki, chciałam powiedzieć Piotrowi, ale Piotr poprosił, abym przytrzymała mu naszą wielką i ciężką drukarkę. Oczywiście odmówiłam - w końcu jestem w ciąży i nosić ciężkich rzeczy nie mogę:)
Zabrałam się za obiad - pstrągi pieczone, ziemniaki pieczone, surówka z kiszonej kapusty. Mniam. Piotr wyjął z lodówki zimnie piwko.

Wtedy powiedziałam: chyba nie powinnam pić tego piwa, bo może jestem w ciąży.

Po obiedzie szybko wyszukałam polecanych ginekologów do prowadzenia ciąży. Piotr zadzwonił. Widziałam z jaką radością i nadzieją mówi, że być może będziemy mieli dziecko i chcemy to potwierdzić. Niesamowite, pomyślałam, nigdy nie sądziłam, że Piotr będzie się tak cieszyć na wiadomość o ciąży.

Kolejnego dnia, 21 maja 2013 ok. godz. 11-12, dowiedziałam się od lekarza, że za wcześnie przyszłam, bo takich ciąż jeszcze na usg nie widać, ale żebym nie była rozczarowana wizytą, to zrobimy usg. A jednak! Było widać! Kilka milimetrów pięciotygodniowej ciąży!

Po wyjściu wsiadłam do auta i napisałam do Piotra SMS: gratuluję, jest ziarenko.
Tak się umówiliśmy. Piotr prowadził tego dnia szkolenie, więc nie mógłby odebrać telefonu.
Już jadąc do Sopotu na wizytę u ginekologa, obmyśliłam treść SMSów w dwóch przypadkach - jeśli ciąża się potwierdzi lub jeśli się nie potwierdzi.

Dalej nic nie pamiętam. Nie mam pojęcia, co wydarzyło się, gdy ruszyłam w drogę powrotną. Nie wiem, jak dalej wyglądał ten dzień. Byłam w totalnym szoku, straciłam chwilowo pamięć:)

Jeśli ktoś przeczytał to wszystko, to przepraszam, że musiał czytać tyle mało ciekawych szczegółów. Chciałam to wszystko zapisać, aby nie zapomnieć.

Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że za rok będę miała tak wspaniałego syna, nie uwierzyłabym.



read more

piątek, 9 maja 2014

Jak być coachem dla: noworodka i niemowlaka (1-3 miesiące)? Po prostu bądź.

Z wielką przyjemnością zaczynam nową serię "Jak być coachem dla...". Zmierzę się w niej z połączeniem coachingu z rodzicielstwem. W końcu po to powstał ten blog:) Chciałabym, aby każdy post z tej serii dotyczył jednego okresu w życiu dziecka i roli rodzica-coacha w tym czasie. Jak będzie, zobaczymy. A teraz zaczynamy...

Na wstępie chcę napisać, że coachem-rodzicem warto zacząć być jeszcze przed pojawieniem się naszego dziecka na świecie. Okres ciąży można potraktować jak sesję kontraktową, na której coach nawiązuje pierwszą relację z coachee, zapoznają się, ustalają cele wspólnej pracy. W rodzicielstwie to czas, aby zastanowić się, jak chcemy sobie poukładać wzajemne relacje z dzieckiem, to czas na zapoznanie się i nawiązanie więzi. To także idealny okres, aby pozbyć się własnych demonów przeszłości, czyli wzorców rodzicielstwa, które w sobie nosimy (bo np. przekazali nam je nasi rodzice), a których nie chcemy kontynuować. Ciąża jest także doskonałym momentem na pracę nad sobą, otwarciem umysłu na nowe idee, zerwaniem z ograniczającymi przekonaniami.
Jedno jest pewne - aby być coachem dla swojego dziecka, sami musimy być wolni, nie ograniczeni schematami, wdrukami, przekonaniami. Czas ciąży jest więc czasem na coaching rodziców.

A jak być coachem dla noworodka i niemowlaka, który nie ukończył jeszcze trzech miesięcy? Początek rodzicielstwa to idealny czas na ćwiczenie pierwszej i najważniejszej umiejętności coachingowej: podążania za drugą osobą, towarzyszenia jej. Kaj do ukończenia trzeciego miesiąca życia był dla mnie zagadką. Dopiero uczyłam się komunikowania z nim. Godziłam się na to, aby to mój syn prowadził mnie przez swój świat. Ja postanowiłam odłożyć pokazywanie mu mojego świata na drugi kwartał jego życia. Kwartał pierwszy przeznaczyłam na towarzyszenie Kajetanowi. To on decydował, dokąd mnie zabierze i co mi pokaże. Pozwolić iść drugiej osobie w jej tylko znanym kierunku - to bardzo ważna umiejętność coachingowa. Bez umiejętności podążania (z jednoczesnym wycofaniem własnej mapy), nie ma coachingu.
Właśnie... mapa - pojęcie, z którym po raz pierwszy spotkałam się u Macieja Bennewicza. Każdy ma swoją mapę (czyli wizję świata, to co o nim myśli, co widzi, jak go odbiera itd.), ale żadna mapa nie jest terenem (czyli niczyja wizja i niczyje myśli nie są obiektywną prawdą o rzeczywistości). Każdy ma inną mapę. Aby coaching był możliwy, coach musi wycofać własną mapę i zacząć podążać ścieżkami, przez które poprowadzi go coachee (coachee, czyli osoba coachowana prowadzi nas ściezkami po swojej mapie oczywiście).



Macierzyństwo sprawiło, że trening wycofywania własnej mapy był moją codziennością. Starałam się widzieć punkt widzenia Kajetana i nic innego mnie nie interesowało. Było to trudne doświadczenie, bo Kajtek ciągle płakał. Postanowiłam zrozumieć istotę tego płaczu i zaakceptować ekspresyjność mojego syna. Wraz ze zrozumieniem i akceptacją, Kajetan uspokoił się:)

I tutaj przyszła kolej na następną umiejętność coachingową, którą rodzice ćwiczą w pierwszych miesiącach życia dziecka: zaufanie. Coach musi zaufać coachee. Ufam w to, że moje dziecko ma potencjał do tego, aby być zaradnym, silnym i kreatywnym człowiekiem. Wiem, że potrafi wybierać to, co dla niego jest dobre.

Z zaufaniem miałam największy problem. Bo jak zaufać tygodniowemu noworodkowi, który nie chce pić mojego mleka? A jednak! Okazało się, że ma na nie alergię! Zaufanie do dzieci próbują zburzyć wszyscy doradcy, lekarze itp. Dziecko cały czas jest oceniane, ma wpisywać się w schematy, o czym już pisałam. Trudno w takich warunkach o atmosferę zaufania, ale jednak jest to możliwe. Nam się udało.

Kolejną umiejętnością coachingową, którą rodzice ćwiczą w pierwszym kwartale życia dziecka, jest partnerstwo, czyli porozumienie i współpraca. Możemy nakazać noworodkowi wiele rzeczy, ale on i tak tego nie wykona:) Jeśli zrozumiemy jego motywy i zaczniemy z nim współpracować, możemy osiągnąć naprawdę dużo.

W partnerstwie z Kajetanem szybko wróciliśmy do normalnego życia. Możemy pracować, robić to, co lubimy. Jesteśmy sami - nie mamy opiekunki, ani rodziny do pomocy. Wiemy, jak ważne jest wzajemne poszanowanie swoich potrzeb i współpraca. To przydaje się nie tylko w coachingu!

Od dr. Smółki dowiedziałam się kiedyś, że coach jest jak ogrodnik, który dbając o roślinkę, stwarza jej grunt do rozwoju, pozwala jej kwitnąć. W pierwszych trzech miesiącach życia dziecka, rodzice tworzą właśnie taki grunt. W kolejnych miesiącach nasza najdroższa roślinka nabierze niesamowitego tempa rozwoju i pięknie zakwitnie:)
read more

środa, 7 maja 2014

Miesiąc czwarty

Dzisiaj Kajetan kończy czwarty miesiąc.

Krótkie podsumowanie:
To niesamowite, jak duża jest różnica między drugim a czwartym miesiącem życia. Kaj coraz bardziej zaczyna zachowywać się jak rozumne stworzenie:) Jest z nim wspaniały kontakt. Mówi po swojemu prawie non stop. Zaczepia nieznajomych. Wybiera rzeczy, które chce mieć - ubrania, zabawki itp. - pokazujemy mu kilka opcji, a on na każdą reaguje inaczej. Komunikuje swoje potrzeby. Jest super!


Największy sukces:
Oj, tym razem tych sukcesów jest cała masa. A wszystkie należą do Kajetana. Dziecko w tym wieku cały czas się czegoś uczy. Potrafi np. wykonywać obroty plecy-brzuch, a machając nogami i unosząc pupę, przesuwa się po podłodze. Ma niesamowity pęd do rozwoju. Kaj sam się wyrywa, aby pić z kubka, czy z butelki (takiej plastikowej, nie ze smoczkiem:)
My staramy się nie przejmować zniszczonymi ubrankami i otoczeniem. Pozwalamy mu eksperymentować, więc sporo już potrafi. Najbardziej lubi pić ze swojego kubeczka Doidy i "zjadać" dorosłe jedzenie - faworytem jest kanapka z szynką (zjadać, czyli głównie lizać:)

Największe rozczarowanie:
To, co jest osiągnięciem może też być rozczarowaniem. Nie spodziewałam się tego, że tak szybko będę musiała zrezygnować ze wspólnych posiłków, z których tak bardzo cieszyłam się jeszcze miesiąc temu. Kajtek chce jeść wszystko, co mamy na talerzach. Muszę chować się z niektórymi rzeczami, bo płacze, gdy ich nie otrzyma. Na urodzinach Piotra płakał, bo nie dostał szampana... Tego w tym wieku się nie spodziewałam.

Wyzwania, cele, plany:
Takie same, jak w poprzednim miesiącu. Kaj akceptuje wózek, ale bardziej lubi go w domu, niż na spacerze - dalej ćwiczymy. Podobnie z nowym fotelikiem - lepiej znosi jazdę autem, ale tylko ze smoczkiem. Gdy wypadnie smoczek, płacze, a sam nie potrafi go z powrotem włożyć.

Czy wasze dzieci też jeżdżą ze smoczkiem?

read more

poniedziałek, 5 maja 2014

Nasz wybór: Seed Pli Mg Fiat 500 Special Edition

Stało się. Kaj zaczął jeździć na spacery w wózku. Pogoda coraz cieplejsza - w nosidle Kajetan coraz bardziej się pocił, choć miał na sobie tylko jedną, cienką, bawełnianą warstwę. W plecy, rączki i nóżki było chłodno, a brzuszek był mokry. W wózku nie jest nam tak dobrze, jak w chuście, ale jednak jest chłodniej.
Seed Pli uwiódł nas swoją prostotą, pomysłem, możliwością złożenia na płasko bez demontażu kół, lekkością, designem.
Na początku nie byłam nim zachwycona, ale odkąd poczytałam i pooglądałam go tutaj, zmieniłam zdanie i postanowiłam zakupić ten nieco dziwny wózeczek.
Najważniejsze jest jednak to, że Kajtek polubił swój nowy wóz. Może nie jest to miłość, ale na pewno akceptacja.

Do rzeczy, o wózku:
  1. Najważniejsze dla nas jest to, że mieści się w moim małym autku - to chyba jedyny tej wielkości wózek, który składa się całkiem na płasko bez demontażu kół. Składanie i rozkładanie Seed Pli jest szybkie i bardzo proste, nie trzeba nawet czytać instrukcji.
  2. Drugi najważniejszy plus wózka to gondola, która jest równocześnie siedziskiem spacerowym. Kupowanie gondoli dla 4-miesięcznego dziecka jest trochę bez sensu, ale na spacerówkę jest jeszcze za wcześnie. Gondola będąca spacerówką to rozsądne i wygodne rozwiązanie.
  3. Kolejny plus to wielki kosz na zakupy. Kaj nie lubi jeździć autem, więc na zakupy chodzimy najczęściej na piechotę.
  4. Inne plusy to fajne akcesoria - torba, śpiworek, kosz zakupowy - wszystko najwyższej jakości.
  5. Podoba nam się także skandynawski, prosty design (a wersja Fiat 500 trafia w mój gust jeszcze bardziej).
  6. Cena również jest do przyjęcia. Wózek może nie jest najtańszy, ale jego koszt nie jest też wygórowany.
A na koniec dodam, że warto poczekać z zakupami takimi jak wózek i łóżeczko. Dobrze jest najpierw poznać swoje dziecko, a później kupować to, co jemu przypadnie do gustu i będzie zgodne z jego upodobaniami.
read more

wtorek, 29 kwietnia 2014

Terrorysta?!

Odkąd Kaj skończył tydzień, często zdarza mi się usłyszeć, że mam syna terrorystę. Mówią tak osoby, które dobrze go znają, a także ludzie, którzy nie znają go w ogóle.
Ostatnio od lekarza usłyszałam, że albo mam syna terrorystę, albo to ja chcę być terroryzowana. Powód? Kołysałam Kajtka podczas wizyty u lekarza. Był oczywiście niespokojny i popłakiwał, więc chcąc uniknąć tego, aby rozpłakał się na dobre, zaczęłam go bujać.



Najczęściej ludzie mówią, że Kaj nas terroryzuje w sytuacjach:
- gdy go nosimy;
- gdy reagujemy bezzwłocznie na jego płacz;
- gdy robimy to, co lubi - śpiewamy mu, czytamy, pokazujemy książeczki z obrazkami;
- gdy budzimy się wtedy, kiedy Kajetan ma na to ochotę (czyli np. o 4 lub 5 rano i idziemy wtedy na wspólny, rodzinny spacer:)

Sama nie wiem, co mam o tym myśleć... Analizuję informacje zwrotne od otoczenia, ale dla mnie to etykietowanie i tyle. Nie czujemy się terroryzowani. Chcemy spędzać z synem jak najwięcej czasu i mamy dla niego sporo cierpliwości. 


Po tylu latach czekania na dziecko, chcemy się cieszyć każdą wspólną chwilą. Mam nadzieję, że takie nasze podejście nie okaże się złe dla Kajtka.
Właściwie nie rozumiem, co ludziom przeszkadza w naszym zachowaniu i dlaczego przyklejają Kajetanowi etykietę terrorysty? Kim jest dziecko terrorysta? Po czym poznać, że jakieś dziecko jest terrorystą, a inne nie?
read more

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Pięknie

Święta powoli już za nami. Było pięknie. Cudownie. Byliśmy sami - Piotr, Kajetan i ja. Pierwsze święta z Kajetanem (poza brzuchem:)


Ostatnio zaniedbaliśmy trochę bloga. Powodem jest właśnie to piękno. Jesteśmy zakochani. Zakochaliśmy się w Kajtku:)
Jest nam razem tak cudownie...
A teraz jest jeszcze taka wspaniała pogoda. Każdą wolną chwilę staramy się wykorzystać na bycie razem. Tak po prostu.

Niedługo jednak wrócimy do bloga, bo dzięki pisaniu jest jeszcze fajniej:)
read more

środa, 9 kwietnia 2014

Miesiąc trzeci

7 kwietnia Kajko skończył trzy miesiące.
Hurrrrrrrrrrrrrraaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Cieszymy się bardzo, że mamy za sobą czwarty trymestr:)

Czas na podsumowanie:
Trzeci miesiąc życia naszego syna był wspaniały. Po pierwszym, razem spędzonym, kwartale mogę zgodzić się w 100% z teorią czwartego trymestru. Dopiero w drugiej połowie trzeciego miesiąca Kaj zaczął mniej przypominać płód, a bardziej samodzielną i niezależną jednostkę:) Wreszcie rozumiemy niemal w 100%, o co mu chodzi. Zwykle możemy trafnie określić, dlaczego płacze lub się złości. Znamy też jego nawyki. Wiemy, co lubi, a czego nie znosi. Mamy ze sobą świetny kontakt. Kajtek interesuje się wreszcie światem, a nie tylko samym sobą, jak w dwóch pierwszych miesiącach.

read more

sobota, 29 marca 2014

Nasz wybór: Niezbędne krzesło zbędne (Stokke Tripp Trapp)

Będąc w ciąży chciałam kupić dla Kajtka krzesło. Chciałam, aby od pierwszych dni mógł być razem z nami przy stole. Krzesła dla dzieci od urodzenia nie są u nas zbyt popularne. Wszyscy odradzali mi ten zakup. Każdy mówił, że kilkumiesięczne dziecko jest za małe i będzie to tylko zbędny wydatek. Radzono mi, abym zaczekała z zakupem krzesła przynajmniej pół roku, tak aby Kaj potrafił już siedzieć.
Zauważyłam, że ludzie często odradzają mało popularne rozwiązania, zwłaszcza, gdy sami z nich nie korzystali. Nie wiem, jak można odradzać i krytykować coś, z czego się nie korzystało, więc nie można było tego przetestować. Ale to uświadomiłam sobie dopiero, gdy na świat przyszedł Kajtek i mało popularne rozwiązania zaczęły nam się świetnie sprawdzać!

read more

piątek, 21 marca 2014

Zabawy fundamentalne

Kajetan jest bardzo aktywnym dzieckiem. Szybko się regeneruje, śpiąc na moich rękach, brzuchu, w chuście lub w nosidle. Poza tym bardzo mało śpi. W ciągu dnia zasypia zwykle raz na 3 dni. W nocy śpi nie więcej niż 8 godzin.
Pozostaje nam więc mnóstwo czasu na zabawy. A bawić się musimy cały czas, bo inaczej Kaj zaczyna się nudzić, złościć, płakać.
Bardzo szybko zabrakło mi pomysłów na zabawy z 2-miesięcznym dzieckiem. Nie mam doświadczenia w zabawach z tak małymi dziećmi. Kajtek nie interesuje się zabawkami, więc one też nam nie pomagają.
Intensywnie szukałam inspiracji i publikacji z przykładami zabaw z niemowlakami.
Udało mi się znaleźć "Zabawy fundamentalne 1. Chwytam, siedzę, raczkuję" (Colin Rose i Gordon Dryden). 

read more

piątek, 14 marca 2014

Testujemy: Canpol babies - wkładki laktacyjne, podkłady poporodowe, majteczki siateczkowe

Jakiś czas przed przyjściem na świat Kajetana, zostałam wybrana do testowania produktów Canpol babies. W okresie połogu przetestowałam:
- wkładki laktacyjne EasyStart Aloe Vera
- podkłady poporodowe
- siateczkowe majteczki poporodowe

Produkty są naprawdę dobre, a niektóre nawet bardzo dobre. Poniżej recenzja.

read more

środa, 12 marca 2014

Wózek, chusta, czy nosidło?

Odkąd Kajko skończył tydzień zaczęliśmy intensywnie używać różnych narzędzi do transportu dzieci. Najbardziej chciałabym go nosić po prostu na rękach, ale po pierwsze nie jest to łatwe, gdy dziecko jest całkiem malutkie i nie trzyma jeszcze główki, a po drugie Kaj od kilku tygodni nie przepada za noszeniem na rękach.

Gdy tylko wyjdziemy z domu w chuście lub w nosidle od razu spotykamy się z pytaniami, jak nam się nosi. Część osób pyta też, czy używamy wózka. Jest też spora grupa sądząca, że skoro mam chustę i nosidło, to na pewno nie mam wózka.



read more

wtorek, 11 marca 2014

Równowaga praca - dom

10 marca 2014 wróciłam do pracy. Wróciłam, czyli wyszłam z domu popracować trochę:) Było to dokładnie dwa miesiące po wyjściu ze szpitala po narodzinach Kajetana. W zasadzie od pierwszego dnia w domu trochę pracowałam, ale tak naprawdę robiłam bardzo mało i tylko to, co mogłam robić w domu, z dzieckiem na kolanach.

Pierwszy dzień w pracy po przerwie był niesamowity. Wszystko pachniało mi nowością. Stara teczka, stary gabinet, a jednak wszystko było takie świeże. W dodatku był to piękny, wiosenny dzień tej zimy i czułam w powietrzu świeżość.
Tego dnia zdałam sobie pierwszy raz w życiu, z taką mocą, sprawę z tego, jak ważna jest dla mnie równowaga praca - dom.
Rodzina jest dla mnie bardzo ważną wartością, ale cieszę się z niej bardziej, gdy mogę wyskoczyć na chwilę do pracy.

read more

poniedziałek, 10 marca 2014

Pierwsza Książka Mojego Dziecka

Kajetan uwielbia, gdy czytamy mu bajki, wierszyki i rymowanki. Jak to odkryłam? Postanowiłam rozpakować paczkę, którą dostałam w szpitalu po narodzinach Kajtka. Była tam książeczka z zaleceniem, aby czytać ją od urodzenia. Spróbowałam, przeczytałam całą i Kajko przez całe 20 minut był spokojny i słuchał wierszyków.

Od tej pory codziennie czytam tę książeczkę przynajmniej raz, a najczęściej dwa razy. Dokupiliśmy jeszcze inne książki z wierszykami, ale tę Kajko lubi chyba najbardziej.

read more

sobota, 8 marca 2014

Miesiąc drugi

Wczoraj Kajko skończył dwa miesiące.
Czas zleciał nam bardzo szybko, może dlatego, że luty był taki krótki.

Czas na podsumowanie:
Drugi miesiąc był dla nas okresem dalszego poznawania się, korzystania z uroków wspólnego życia oraz stawiania diagnoz, co dolega naszemu małemu robaczkowi.


read more

środa, 26 lutego 2014

Kiedy kolka nie jest kolką

Przyjęło się, że ból brzuszka w ciągu pierwszych trzech miesięcy po urodzeniu, określany jest jako kolka. Tłumaczy się to niedojrzałością układu pokarmowego. Nam też tak tłumaczono. Przepisano probiotyk, aby układ pokarmowy szybciej dojrzewał. Nie dawało nam to jednak spokoju. Kolka kolką, ale dziecko nie może chyba cierpieć z powodu bólu brzucha 24 godziny na dobę?
Do tego maluch miał dziwną wysypkę na twarzy, plecach, głowie, czasami na brzuszku.
Wszyscy nadal mówili - kolka. Miał też dziwnie zapchany nosek - problem z oddychaniem, choć czyściliśmy nos kilka razy dziennie. Nadal mówiono nam kolka. Dobrze, że w czasie ciąży poczytałam trochę książek o rozwoju dzieci. Wielokrotnie tam pisano, że bóle i płacz w pierwszych miesiącach przypisuje się kolce. W kolejnych miesiącach - ząbkowaniu. Ani jedno, ani drugie może nie mieć nic wspólnego z prawdą.

read more

poniedziałek, 24 lutego 2014

Jak uspokoić niemowlaka, który non stop płacze?

Kajko ma takie dni, a nawet tygodnie, że płacze cały czas. Robi przerwy tylko na sen i jedzenie. Był czas, kiedy związane było to z bólem brzuszka. Teraz brzuszek już tak nie boli, ale Kaj znajduje inne powody do płaczu. Z tego, co przeczytałam może w ten sposób komunikować się z nami, może rozładowywać napięcie i stres związany z porodem, może też przechodzić skok rozwojowy. Powodów płaczu może być wiele. Szkoda, że nie ma równie wielu sposobów na to, jak sobie z płaczem poradzić.
Na szczęście znaleźliśmy kilka metod, których zastosowanie sprawia, że Kajko przestaje płakać, bez względu na to, co jest przyczyną płaczu. Są to sposoby sprawdzone i przetestowane przez nas wielokrotnie, w różnych warunkach. Może komuś przyda się ta lista. Może na inne dzieci też coś z niej podziała.
read more

niedziela, 16 lutego 2014

15.02.2014 - UŚMIECH:)

Wiele pierwszych razów mamy już za sobą. Lubię, gdy się pojawiają... pierwszy raz u tak małego dziecka oznacza zazwyczaj rozwój, więc wiadomo, że cieszy.

Wczoraj otrzymałam od mojego syna taki pierwszy raz, o którym cały czas myślę, i który jest chyba, jak dotąd, najpiękniejszym pierwszym razem.
Wczoraj Kaj po raz pierwszy świadomie się do mnie uśmiechnął:)))
A później powtórzył to kilka razy:)))))))))))))

Już od jakiegoś czasu nawiązywał ze mną kontakt wzrokowy, ale na uśmiech musiałam poczekać trochę dłużej...
Gdy w końcu się pojawił poczułam się tak wspaniale, tak pięknie, tak niesamowicie... i ten dobry nastrój trwa u mnie już prawie 24 godziny!:)
Ach, szkoda, że nie można takiej chwili utrwalić na zdjęciu. Miałabym je zawsze przy sobie.
A tak, postaram się mieć to wspomnienie zawsze przy sobie.

Dziękuję Ci, Kajko:))))))))))))))))))************************
read more

sobota, 8 lutego 2014

Miesiąc pierwszy

Wczoraj Kajko skończył miesiąc.
Czas na krótkie podsumowanie:
Był to miesiąc piękny, ale też dość trudny. Spodziewaliśmy się tego, dlatego nie będę narzekać. Mamy spore problemy z brzuszkiem. Jesteśmy w trakcie diagnostyki. Cierpienia Kajtka są naszymi cierpieniami. Całą trójką przeżywamy bóle brzuszka.

Ale pomiędzy bólami mamy piękne przerwy. Przytulamy się. Wsłuchujemy w oddechy maleństwa. Patrzymy w piękne, duże oczy. Ćwiczymy, bawimy się, pluskamy w wiadrze podczas kąpieli. Cieszymy się sobą i staramy się łapać każdą piękną chwilę razem.
read more

poniedziałek, 3 lutego 2014

Pieluchy wielorazowe a noworodek

Przed urodzeniem nasłuchałam i naczytałam się wiele, jak trudne, męczące i prawie niewykonalne jest używanie pieluch wielorazowych zaraz po urodzeniu. Wiele osób twierdziło też, że ciężko będzie nam zmieniać pieluchy bez użycia chusteczek nawilżanych.
Efekt słuchania dobrych rad był taki, że kupiłam kilka paczek pampersów i nawilżanych chusteczek. Pieluch wielorazowych dla noworodka kupiłam za to bardzo mało, zainwestowałam głównie w większe rozmiary.


read more

niedziela, 2 lutego 2014

Szybki i prosty sposób na pępek

Pępek odpadł Kajtkowi, gdy miał 11 dni. Wszystko ładnie się zagoiło. Bardzo mnie to ucieszyło, bo bałam się pielęgnacji kikuta, zwłaszcza że nie posłuchałam w tej kwestii żadnego z lekarzy, pielęgniarek, położnych - wszyscy polecali Octenisept. Ja jednak zrezygnowałam z niego, bo nie wysusza, a jedynie odkaża. Jeden z pediatrów polecał spirytus - kupiłam, ale nie użyłam ani razu, bo bałam się, że będzie szczypał Kajko.

read more

sobota, 25 stycznia 2014

Kajtek to jest fajny gość!

Od prawie 3 tygodni jesteśmy rodzicami super człowieka. Jest tak fajny, że nie możemy w to uwierzyć. Nigdy nawet nie marzyłam o tym, że będę mamą tak fantastycznego człowieka. Kaj jest bardzo komunikatywnym noworodkiem, cały czas rozmawia, przebąkuje coś nawet przez sen.
Uwielbia być przytulany, noszony, kołysany. Lubi być noszony w chuście. Lubi jeździć samochodem. Lubi być kangurowany. Lubi jeść mleczko, pić herbatki ziołowe. Lubi kąpiele w swoim wiaderku.




read more

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Recenzja: Bobas lubi wybór, Gill Rapley, Tracey Murkett

"Bobas lubi wybór" to ostatnia pozycja, polecana do przeczytania w szkole rodzenia. Jak obiecałam, tak robię, czyli krótka recenzja poniżej.

Zacznę od tego, że o metodzie BLW dowiedziałam się będąc w 2 miesiącu ciąży. Metoda ta ma u swych podstaw szacunek do dziecka. Jako, że szacunek jest też podstawową wartością naszego rodzicielstwa, od razu przyjęliśmy tę metodę za własną i postanowiliśmy, że Kajko będzie jadł zgodnie z BLW (oczywiście o ile nie będzie przeciwwskazań). Szanujemy Kajtka potrzeby i wybory. Niech więc wybiera, co chce jeść i niech je według własnych potrzeb!

Byliśmy zdecydowani na tę metodę, ale mieliśmy trochę obaw, jako, że całe nasze otoczenie karmi dzieci papkami, zupkami, przecierami, słoiczkami. Baliśmy się, że czekając na wdrożenie BLW, Kajko nie otrzyma wystarczającej dawki witamin i składników odżywczych.
Zapytaliśmy więc w szkole rodzenia. Prowadząca zapewniła, że nasze obawy są bezpodstawne i poleciła lekturę książki.
read more
Obsługiwane przez usługę Blogger.