sobota, 8 marca 2014

Miesiąc drugi

Wczoraj Kajko skończył dwa miesiące.
Czas zleciał nam bardzo szybko, może dlatego, że luty był taki krótki.

Czas na podsumowanie:
Drugi miesiąc był dla nas okresem dalszego poznawania się, korzystania z uroków wspólnego życia oraz stawiania diagnoz, co dolega naszemu małemu robaczkowi.



Największy sukces:
Nasze poszukiwania przyczyn bolącego brzuszka przyniosły efekty. Niestety zdiagnozowano alergie pokarmowe, ale przynajmniej teraz - na odpowiedniej diecie - brzuszek boli o wiele mniej. Nadal mamy małe problemy brzuszkowe, ale mamy nadzieję, że te wynikają już tylko z niedojrzałości układu pokarmowego i niedługo odejdą w zapomnienie.
Za sukces uważam też to, że nauczyliśmy się czerpać radość ze wspólnego przebywania, bez względu na to, jak ciężki mamy dzień. Znaleźliśmy niezawodne dla nas sposoby na radzenie sobie z dyskomfortem brzuszkowym (masaże, chusta, nosidło) i niepokojem Kajtusia. Dzięki temu każdy dzień jest piękny, bo szybko potrafimy poradzić sobie z bólem i płaczem.
Dla mnie ważne jest to, że powoli wracam do życia zawodowego. Zaczęłam już za nim bardzo tęsknić. Po raz pierwszy w życiu poczułam, że brakuje mi pracy. Teraz pracowałam głównie w domu, ale już wkrótce postaram się popracować także "na zewnątrz", spotykając się bezpośrednio z klientami.

Największe rozczarowanie:
Ocenianie. Wiedziałam, że dzieciaki ciągle są oceniane, ale nigdy nie sądziłam, że ma to miejsce w takim stopniu już na samym początku ich życia. Rozumiem, że poprzez oceny i porównywanie dziecka do innych dzieci można zauważyć, czy rosną i rozwijają się prawidłowo. Ilość tych ocen i brak tolerancji dla jakichkolwiek odchyleń od tzw. normy zaczęła mnie jednak przerażać. Kajko cały czas jest ważony. Dla mnie to już paranoja "przybierania". Każdy lekarz waży i ocenia przyrost masy, pomimo tego, że mówimy, że sami w domu się ważymy, że Kajko bardzo ładnie przybiera i nie ma problemów z jedzeniem. Każdy lekarz ogląda małego, kładzie na brzuszku, ciągnie do siadu za rączki itd. Musiałam zacząć prowadzić dziennik, w którym zapisywałam, ile razy Kaj coś zrobił, ile zjadł itd., bo dotąd nie zwracałam na to większej uwagi i nie byłam w stanie odpowiadać przez to na szczegółowe pytania lekarzy.
Ta paranoja oceniania chwilowo udzieliła się także mi i zaczęłam doszukiwać się odchyleń od normy, oglądając filmy i czytając, co powinno umieć 2-miesięczne dziecko. Mam tego świadomość i mam zamiar niedługo z tym skończyć.

Wyzwania, cele, plany:
Plany z poprzedniego miesiąca (spacery, aktywne zabawy, NHN) zrealizowaliśmy. Teraz będziemy je kontynuować. Dodatkowo, tak jak napisałam powyżej, zamierzam pozbyć się mojej paranoi porównywania i oceniania, bo nie na tym polega rola rodzica. Bez względu na to, co mówią i czego oczekują ode mnie lekarze, uważam, że rodzice powinni po prostu być i towarzyszyć dziecku, a nie oceniać i porównywać...
Jeśli zauważę jakieś nieprawidłowości, to będzie to obszar do diagnozy i pracy, ale chcę przestać doszukiwać się czegoś na siłę i porównywać z innymi.

4 komentarze

avatar

Ja jestem zdania, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie i ma do tego prawo. Starałam się nie czytać, co synek powinien już umieć, rzadko zaglądałam na siatkę centylową, nie przejmowałam się, że nie robi czegoś, co już robią jego rówieśnicy. Mimo to Filip rozwija się pięknie i jest szczęśliwym dzieckiem, a to przecież chodzi!
Dobrze, że udało się znaleźć przyczynę bólów brzuszka i pomóc Kajtkowi!
Napiszesz coś więcej na temat NHN? Przeczytałam o tej metodzie i powiem szczerze, że mnie szokuje. Nie wyobrażam sobie, że można dwumiesięczne dziecko uczyć korzystania z nocnika. Jestem ciekawa jak to wygląda w praktyce-przecież takie dziecko nie siedzi!

avatar

Też chciałabym mieć w sobie tyle spokoju, żeby nie porównywać syna z jakimiś normami - tak było, ale przez lekarzy coś mi odbiło - pracuję nad tym, aby wyluzować:)
Napiszę o tej naszej NHN, choć my nieco zmodyfikowaliśmy tę metodę, bo była dla nas zbyt absorbująca i nieco radykalna.

avatar

A jeszcze mam pytanie-jak rozwiązaliście kwestię szczepień? Pamiętam,że pisałaś,że nie podoba Ci się kalendarz szczepień obowiązkowych. Ciekawa jestem Waszej decyzji. My szczepiliśmy wg kalendarza do 5 m-ca, a później dojrzeliśmy do decyzji,że szczepieniami robimy dziecku większą krzywdę niż korzyść i postanowiliśmy całkowicie zrezygnować. szkoda,że tak późno;/

avatar

Póki co, podaliśmy tylko jedną szczepionkę - przeciw gruźlicy (jest dosyć bezpieczna i moim zdaniem potrzebna). Z resztą wstrzymujemy się jeszcze, ale na pewno będziemy szczepić przeciw niebezpiecznym chorobom, a zrezygnujemy z takich jak np. różyczka, świnka. Zaszczepimy według własnego kalendarza, a opracujemy go, jak wyniki Kajtka będą na tyle dobre, aby w ogóle myśleć o szczepieniach (na razie ma nieco zaniżoną odporność, co pokazują nam wyniki badań krwi).

Obsługiwane przez usługę Blogger.