czwartek, 16 października 2014

BLW czy łyżeczka?

Jeszcze w ciąży zdecydowałam, że Kaj będzie żywiony metodą BLW. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta metoda przyjmuje za oczywiste założenie, które nie zawsze jest prawdziwe. BLW zakłada, że dziecko zawsze chce pić mleko. Metoda polega więc nam tym, że dajemy bobasowi wybór, co do tego, co on zjada, a on zawsze wybiera mleko (oczywiście wybiera też inne pożywienie, ale podstawą jego żywienia jest mleko i to ono dostarcza mu niezbędnych składników).

Otóż to założenie okazało się głupie i fałszywe. Zdarzają się takie cuda (którym niektórzy lekarze, fanatycy karmienia piersią i fanatycy metody BLW zaprzeczają), że niemowlak mleka pić nie chce. Pisałam już o tym wielokrotnie, ale przypomnę. Kaj odrzucił pierś po pierwszych próbach karmienia. Ściągnięte mleko pił butelką, ale miał od niego straszne bóle brzucha. Zdiagnozowano alergię na białko i nietolerancję laktozy. Pił mieszanki mlekozastępcze i mleko kozie do 4 miesiąca. Gdy w czwartym miesiącu skosztował innych pyszności, odmówił picia mleka całkowicie. Teraz zgadza się wypić ok. 150-200 ml mleka dziennie, zazwyczaj w nocy przez sen. Alergia minęła. Pije teraz moje mleko z piersi oraz mleko ryżowe.
Wracając do BLW. Wszystko jest pięknie, jeśli założenie, że dziecko pije mleko jest spełnione. U nas nie było. Musieliśmy zadbać o to, aby Kaj otrzymywał wszystkie niezbędne składniki z innych źródeł. Od początku 6 miesiąca wprowadzaliśmy BLW, ale Kajko wcale nie wybierał tego, co wartościowe. Najchętniej jadł chleb i masło. Nie wybierał mięsa, jajek itp., bo nie umiał ich zjeść (mięsa nie mógł pogryźć, a jajka rozpadały mu się w rączkach, zanim trafiły do ust). Gdy dostał jogurt, wylewał go na siebie prawie w całości. Utrzymaliśmy więc karmienie łyżeczką. Nie wycofaliśmy się jednak z BLW.
Nie jest prawdą to, co można przeczytać w wielu źródłach, że dzieci karmione łyżeczką gorzej sobie radzą z przeżuwaniem i połykaniem dużych kawałków. Kajtek nigdy nie miał z tym problemów.
Nie jest prawdą też to, że takie BLW nie ma sensu, bo jednak coś narzucamy dziecku. Ma sens, bo dziecko uczy się jeść różne rzeczy, ma wybór tego, czy coś zje i ile zje. Czerpie korzyści z jedzenia wspólnych posiłków z rodziną, a wiadomo, że to wpływa na rozwój.
Nic Kajetanowi nie narzucamy. Jeśli czegoś nie chce, to nie dostaje tego łyżeczką. Nie widzę jednak nic złego w tym, że pomogę mu zjeść jogurt, który uwielbia, ale którego nie potrafi sam zjeść, czy podam mu zmiksowane mięso, które także bardzo lubi, ale nie ma czym go pogryźć.
Teraz, po 3 miesiącach BLW, Kajko zjada z nami wszystkie posiłki. Uwielbia mięso mielone we wszystkich postaciach (i zjada je sam), warzywa i makaron. Bawi się przy tym znakomicie. Posiłek zaczyna od przewrócenia talerza do góry nogami, a następnie zjada wszystko ze stołu, często wyrzucając coś na podłogę i obserwując, jak spada:)
Gdy zje (lub wyrzuci), to co ma na stole, sięga do naszych talerzy, a gdy na nich też już nic nie ma, zabiera się za półmiski, miski i garnki z jedzeniem:)

1 komentarze:

avatar

Dla mnie metoda BLW jest trochę przesadzona. Mój synek od początku był karmiony łyżeczką, a jednocześnie jak nauczył się przeżuwać dostawał różne rzeczy do jedzenia rączkami,samodzielnie. Nigdy go nie zmuszaliśmy, aby jadł coś na co nie ma ochoty. Teraz ma 1,5 roku i zjada już praktycznie wszystko. Nie gotuję mu nawet oddzielnych obiadów,tylko od ładnych paru miesięcy je wszystko to,co my.

Obsługiwane przez usługę Blogger.