poniedziałek, 20 stycznia 2014

Recenzja: Bobas lubi wybór, Gill Rapley, Tracey Murkett

"Bobas lubi wybór" to ostatnia pozycja, polecana do przeczytania w szkole rodzenia. Jak obiecałam, tak robię, czyli krótka recenzja poniżej.

Zacznę od tego, że o metodzie BLW dowiedziałam się będąc w 2 miesiącu ciąży. Metoda ta ma u swych podstaw szacunek do dziecka. Jako, że szacunek jest też podstawową wartością naszego rodzicielstwa, od razu przyjęliśmy tę metodę za własną i postanowiliśmy, że Kajko będzie jadł zgodnie z BLW (oczywiście o ile nie będzie przeciwwskazań). Szanujemy Kajtka potrzeby i wybory. Niech więc wybiera, co chce jeść i niech je według własnych potrzeb!

Byliśmy zdecydowani na tę metodę, ale mieliśmy trochę obaw, jako, że całe nasze otoczenie karmi dzieci papkami, zupkami, przecierami, słoiczkami. Baliśmy się, że czekając na wdrożenie BLW, Kajko nie otrzyma wystarczającej dawki witamin i składników odżywczych.
Zapytaliśmy więc w szkole rodzenia. Prowadząca zapewniła, że nasze obawy są bezpodstawne i poleciła lekturę książki.


"Bobas lubi wybór" to ciekawa, lekka i kompleksowa pozycja o BLW. Autorki często powtarzają te same informacje, czego nie lubię, ale cóż - tak już mają amerykańskie poradniki.
Książka jest więc trochę przegadana, ale i tak czyta się ją bardzo szybko.

To, co dla nas było najważniejsze, to wyniki badań, potwierdzających bezpieczeństwo metody BLW - w książce jest trochę o tym. Jasno udzielone są także odpowiedzi na najczęściej powtarzające się pytania i jeszcze jaśniej wytłumaczone zostały zasady bezpieczeństwa podczas stosowania metody BLW.

Generalnie, książka definitywnie rozwiała wszystkie nasze wątpliwości, co do żywienia dzieci. Cieszymy się z jej zakupu, gdyż bazując tylko na ogólnie dostępnych informacjach, moglibyśmy popełnić kilka błędów, przed którymi przestrzegła nas lektura.

Dodatkowym plusem książki jest to, że autorki piszą do większości rodzin, czyli ludzi, którzy sami niekoniecznie dobrze się odżywiają. Przedstawiają więc dodatkową wiedzę ogólną o żywieniu i proponują, aby przejście na BLW połączyć z racjonalizacją odżywiania całej rodziny.
W naszym przypadku jest to niepotrzebne - sami zdrowo się odżywiamy, uwielbiamy dania gotowane w parowarze, a goście naszego domu nie raz bezskutecznie szukali u nas soli, czy cukru (raczej ich nie używamy:)
Dla nas naturalne będzie więc to, że Kajko będzie jadł to, co my.

Polecam lekturę każdemu, kto nie boi się wychodzić poza wdrukowane schematy, ma odwagę zaufać własnemu dziecku i obdarzyć go szacunkiem.

2 komentarze

avatar

Ja karmię mojego synka zupkami i przecierkami, co nie znaczy,że nie mam do niego szacunku. Jeśli coś mu nie smakuje, nigdy mu nie wmuszam, wyrzucam i daję coś innego. Ma prawo mieć swoje ulubione smaki i upodobania. Od dawna nie patrzę już na przyjęte schematy, ile dziecko powinno zjeść-każde jest inne, je tyle ile potrzebuje. Uważam, że karmię go dobrze.

avatar

No i fajnie. Grunt to pozwolić dziecku na rozwój w swoim tempie. Jak wiadomo BLW nie jest jedyną metodą, która na to pozwala.

Obsługiwane przez usługę Blogger.