poniedziałek, 30 grudnia 2013

Recenzja: Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy - Harvey Karp

Byłam w 2 lub w 3 miesiącu ciąży, kiedy po raz pierwszy usłyszałam o metodzie Karpa.
Obejrzeliśmy wtedy z Piotrem film instruktażowy - jak uspokoić niemowlę. Później oglądaliśmy go jeszcze dwa razy i ćwiczyliśmy w praktyce (tzn. na misiu Antonim:).
Mieliśmy nie kupować tej książki. Wydawało nam się, że z filmu instruktażowego i z ogólnie dostępnych informacji wiedzieć będziemy już wszystko o czwartym trymestrze.
Pierwsza refleksja przyszła dopiero podczas zajęć w szkole rodzenia. Prowadząca, Pani Bogumiła, pokazała nam dokładnie, jak spowijać niemowlę. My mieliśmy to tylko powtórzyć (na misiu Antonim). Polegliśmy podczas pierwszej próby. Wszystko jest proste, gdy patrzymy, jak robią to inni. My jednak nie daliśmy rady nawet z misiem. Wolę nie myśleć o tym, jak to będzie z płaczącym dzieckiem...
Pani Bogumiła poleciła nam książkę Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy doktora Karpa.
Tak, jak już pisałam, Mikołaj książkę przyniósł, a ja grzecznie przeczytałam, zaznaczając najważniejsze fragmenty.
Lekturę skończyłam kilka tygodni temu. Od tego czasu niezmiennie dziwię się, czytając fora dyskusyjne i obserwując rodziców, dlaczego nie sięgają po tę książkę?
Dlaczego w ogóle ludzie tak często mówią, że każde dziecko jest inne i nie warto czytać podręczników, bo to i tak się nie sprawdzi...?
Już zapomniałam, że sama też nie chciałam czytać tej książki. Ale przeczytałam. Nie żałuję. I polecam wszystkim rodzicom.
Nie twierdzę, że metody doktora Karpa sprawdzą się przy każdym dziecku. Może jednak warto spróbować, zanim zaaplikujemy dziecku kolejną porcję kropli na kolki?

Dlaczego podoba mi się ta książka?
  • Napisana jest prostym, zrozumiałym językiem.
  • Zawiera przykłady "z życia wzięte".
  • Podzielona jest na krótkie rozdziały.
  • Niczego nie narzuca - Karp nie neguje istnienia medycznych powodów tzw. kolki, sporo pisze o karmieniu, alergiach itp.
  • W kluczowych miejscach tekst poparty jest obrazkami.

Co mi się nie spodobało?
  • Powtarzanie tego samego kilkakrotnie w różnych rozdziałach.
  • Objętość - unikając powtarzania, mogłaby powstać grubsza broszura, w mojej opinii, praktyczniejsza i ciekawsza (książka nie jest zbyt obszerna, ale mam wrażenie, że jest trochę przegadana).

Wnioski dla nas:
  • Nie zakładaj, że czegoś nie przeczytasz, tylko dlatego, że czytałaś recenzję i sporo z niej wyniosłaś.
  • Nie zakładaj, że jeśli wiesz, co należy robić, to umiesz to robić (popełniłam najczęstszy błąd treningowy, przed którym tak często ostrzegam moich klientów: pomyślałam po obejrzeniu filmu - widziałam, jak to robi Karp, więc sama też tak zrobię - to była pomyłka, książka udowodniła mi, że kluczem do sukcesu nie jest wykonanie 5 "S", ale prawidłowe ich wykonanie! Teraz wiem, że nadal nie umiem zastosować metody 5"S", ale jak pojawi się Kajko, czyli materiał treningowy, sięgnę po podręcznikowy instruktaż i będę się uczyła).
  • Pamiętaj, że istnieje czwarty trymestr i ma on swoje prawa.

Główne przesłanie książki:
Pierwsze trzy miesiące życia dziecka to tzw. czwarty trymestr. Dziecko jest wtedy nadal bardziej płodem. Potrzebuje więc warunków zbliżonych do życia płodowego.
Jeśli jest niespokojne (ma tzw. kolkę) nie musi cierpieć z powodu problemów z brzuszkiem. Może cierpieć z powodu braku warunków, przypominających życie płodowe (może za nim tęsknić i być zbyt niedojrzałe do warunków, panujących w jego nowym świecie).
Aby uspokoić niemowlę warto spróbować metody 5 "S":
  1. Spowijanie.
  2. Stabilna pozycja.
  3. WyciSzSzSzanie.
  4. Skokołysanie.
  5. Ssanie.
Nie opiszę tutaj, na czym polega każde "S", bo nie chcę, aby ktokolwiek popełnił błąd, który sama chciałam popełnić. Nie wystarczy obejrzenie filmu, albo przeczytanie postu. Trzeba przeczytać książkę, aby uniknąć podstawowych błędów w korzystaniu z 5 "S", a później ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć razem z dzieckiem. Polecam lekturę z całego serca!

2 komentarze

avatar

Prawda jest taka, że każde dziecko JEST inne. Teraz już Kajko jest z Tobą, ale pisałaś to jeszcze nim się pojawił. Może Tobie udaje się stosować te metody, ale one nie są łatwe. To nie jest łatwe. Zosia nie godziła się na opatulanie - płakała jeszcze bardziej, choć czasem pomagało, kołysanie też było beee. Płaczącą skuteczniej było odłożyć na płaskie podłoże. Przy piersi też był płacz, a smoczka nie chciała. Pomagała za to suszarka. Jak widać - faktycznie każde dziecko chce po swojemu. Może sprawdza się to u wielu dzieci - nie twierdzę, że nie. Chciałam po prostu powiedzieć, że teoretyzować jest naprawdę łatwo, a praktyka pokazuje swoje.

avatar

Prawda, pisałam to zanim pojawił się Kajko na świecie. Nie twierdziłam i nie twierdzę, że ta metoda zadziała zawsze, ale twierdzę, że zawsze warto spróbować, bo jest to prosta, tania i bezinwazyjna metoda.
A teraz napiszę z praktyki. Kajko miewa pseudo kolki praktycznie codziennie. Ta metoda, o ile jest dobrze zastosowana (dokładnie z instruktażem z podręcznika), uspokaja mojego syna w kilkanaście sekund. Jeśli jednak zrobimy cokolwiek źle, nie zadziała w ogóle, a może jeszcze bardziej rozzłościć dziecko.
Kajtek też nie lubi ścisłego opatulania, ale podczas ataku tzw. kolki, trzeba go opatulić, bo inaczej się nie wyciszy. Po wyciszeniu się, rozluźniam mu otulacz. Otulacz nie działa też, jeśli założymy go prewencyjnie, żeby zapobiec atakom płaczu. Trzeba to robić w odpowiednim momencie i z użyciem pozostałych 4 S. Oczywiście to sprawdza się u mnie. Masz rację, że każde dziecko jest inne, ale przyczyny ataku płaczu są często w tym wieku podobne. Uważam, że warto czytać, poznawać różne metody i próbować. Możemy przez to pomóc dziecku i sami też czegoś się nauczyć.

Obsługiwane przez usługę Blogger.